środa, 17 kwietnia 2013

Rozdział IV "Nowy dom."


Następnego dnia
Obudziłam się wtulona w tors Lena. Ból powiększał się coraz bardziej od odwiedzin tych ludzi. Kto to w ogóle był, ja się pytam. Lena chyba znali widziałam jak ich wywalił. Ciekawe czego od niego chcieli. Zastanawiałam się nad tymi rzeczami z otwartymi oczami, nagle zauważyłam czyiś wzrok na mnie. Nie spojrzałam na niego, nie mogłam się ruszać.
-Ostrogłowy królu już nie śpisz?
-Nie. Nie chciałem cie budzić. Mogłabyś zejść ze mnie!?-zaczął z wyrzutami, a w końcu sam się dał przytulić nie mówiąc o tym, że sam mnie później przytulił.
-Nie. Chce, ale nie mogę, to za duży ból.-poczułam, że drgnął.
-Ech ty chyba lubisz jak ktoś cie nosi.-Warknął.
-Nienawidzę, ale jak nie możesz się ruszyć przez jakichś psycholi z bronią, duchami i ich przyjaciółmi to trudno inaczej- odburknęłam, a on podniósł mnie do pozycji siedzącej.
-Dlaczego... Dlaczego twoje rany wydają się większe?-Wydawał się wstrząśnięty.
-Skąd mam to wiedzieć, a teraz coś mi obiecałeś.
-Nie, będę cie dzisiaj trenował, nawet nie będziesz mogła się ruszyć. Obiecuje, że kiedyś to zrobię, ale nie dziś. Zaraz zabieram cie do tamtych łajdaków, którzy wywołali u ciebie jeszcze większy ból- drgnęłam na samą myśl spotkania z nimi. Len to chyba zauważył.
-Spokojnie jestem zimnym draniem nic ci nie zrobią.-uśmiechnęłam się lekko.
-Ale ja nie mogę chodzić i jest dość zimno, jestem w twoich ciuchach jak ty to sobie wyobrażasz?
-damy rade... Ech dzisiaj cię do nich zaniosę później oni cię przechwycą w końcu cię jeszcze dobili. Ubieraj się idziemy.- poszedł przebrał ubrania włożył płaszcz spakował się i patrzył na mnie jak na idiotkę.
- No rusz się.- krzyknął.
-No ciekawe jak po pierwsze przez ciebie i twoich przyjaciół nie mogę się ruszać. Po drugie nie mam co ubrać no co wyobrażałeś sobie, że się nagle przebiorę? Po trzecie tam wiatr wieje niemiłosiernie nie dam rady tak ubrana.- byłam zła zniszczył mi życie na jakieś następne 2 tygodnie. Niespodziewanie wziął moje rolki na plecy, podniósł mnie i wyniósł wszystko z pokoju. Właśnie zszedł obok recepcji zwolnił pokój i zrobił coś, co mnie nie mało zaskoczyło, mianowicie ściągnął płaszcz okrył mnie i sam podążał ulica w krótkim rękawku. Nie szliśmy długo. Po 5 minutach Len zatrzymał się przed jakąś bramą.
-To tu. Jak się czujesz żabciu?- chyba zobaczył, że trudno wypowiedzieć mi cokolwiek. Nie mogłam poruszyć ustami, z który bólu gwałtownie wzrósł i ze złości, że mnie tu zabrał.
-Lepiej się nie odzywaj, szkoda siły ja wszystko wyjaśnię.-I tak się nie odzywałam,zobaczył tylko moją naburmuszona minę i zapukał do drzwi.



***
-Yoh otwórz ktoś puka.-Powiedziała Anna a Yoh posłusznie poleciał do drzwi.
-Kto to?-krzyknęła jun.
-Emmm... Len z dziewczyną- Asakura chichrał się coraz głośniej.
-Gdybym nie był taki obciążony już byś leżał, policzymy się później.-odfuknął Len.
-Lenny kto to jest!- Wrzasnęła Jun stając w drzwiach.
-Później wam wytłumaczę. Anno, może się u nas zatrzymać?-Len ledwo mówił, był za bardzo obciążony co zauważył Yoh i zaraz zabrał od niego wszystko prócz dziewczyny, na co otrzymał tylko wzrok Lena mówiący „dzięki a teraz mnie zostaw”
-Nie mam miejsca wszystkie pokoje są zajęte.- Anna powiedziała bez żadnego zastanowienia.
-Będzie u mnie.-Wycedził Tao przez zęby, reakcje były różne, Ryu zaczął coś ględzić o miłości, Jun kipiała złością, Anna wytrzeszczyła oczy a cała reszta zaczęła się śmiać.
-Dobra idźcie- Anna zachichotała, Jun patrzyła na nią ze złością w oczach, a reszta dziwiła się, że Anna potrafi się szczerze uśmiechać.
Len zaczął iść po schodach do swojego pokoju, czuł, że dziewczyna się bała, ściskała go niezbyt mocno, lecz na jej stan nawet za bardzo.
-Nie bój się dzisiaj cie tak nie potraktują, już ja to przypilnuje żabciu.- Szepnął do niej jednak na tyle głośno, że usłyszał to Yoh.
-Len, o co tu chodzi?-spytał Asakura i popatrzył na przyjaciela.
-odświeżymy się i zejdziemy wszystko wyjaśnić.-Yoh przytaknął otworzył drzwi zostawił rzeczy i i wyszedł.
Tao i dziewczyna zostali sami w pokoju. Lenny delikatnie położył dziewczynę na łóżku, po czym poszedł się wykąpać.



***



Słuchałam wszystkiego z małym strachem, a więc zostanę tu na noc. Nie wiem czy wytrzymam następny atak bólu. Nadal byłam, w których ciuchach wczoraj użyczył mi Len, zastanawiałam się, w co teraz mam się ubrać, gdy do pokoju ktoś wszedł.
-Hej jestem Anna. Zauważyłam, że nie masz zbytnio, w co się ubrać, proszę oto jedna z moich sukienek, na razie musisz się tym zadowolić. Powiedz mi coś o sobie.-Wydawała się miła choć mówiła wszystko z obojętnością w głosie.
-Ja nzwam se- tu mi przerwała blondynka.
-Nie mów widzę, że nie możesz, wszystko wyjaśni mi len. Chyba jesteście dosyć blisko- zaprzeczyłam ruchem głowy i widać było zaprzeczenie w moich oczach. Odpuściła i wyszła. Zaraz później z łazienki wyszedł len i zaniósł mnie tam nie zauważył, że mam sukienkę w ręce. Delikatnie się umyłam, ponieważ to sprawiało coraz większy ból. Wyszłam i zauważyłam, że w sukienkę była wplątana bielizna z karteczką „Nie martw się jest nowa. Anna”. Delikatnie się uśmiechnęłam i na krześle powoli się ubrałam, Sukienka była nieco luźna, lecz wygodniejsza od poprzednich ciuchów, było mi dziwnie, bo ostatnim razem miałam sukienkę jako 3 latka. Moje nogi były odkryte zwykle mi to nie przeszkadzało, lecz nie teraz, ponieważ były całe pocięte, pokaleczone i cały czas leciała krew. Nie umiałam jej zatamować. Tak samo jak w hotelu zakrwawiłam cała łazienke. Głupio mi było, lecz sama nie umiałam tego ogarnąć, puknęłam w ścianę, drzwi od łazienki lekko się uchyliły jednak nikt nie wszedł.
-Żabciu przepraszam zapomniałem, że nie masz żadnych rzeczy. Dać ci znowu moje tylko świeże?-Zapytał. Nie miałam siły mówić dużo.
-Wejdź.- wyczułam jego skrępowanie, po czym wszedł i stał jak wryty gapiąc się na mnie.
-Wow... Sukienka Anny... Ale jak? Dasz rade wstać?-Uśmiechnęłam się lekko i potwierdziłam ruchem głowy. Podniosłam się lekko, po czym straciłam panowanie w nogach. Leciałam na twardą podłogę w ostatniej chwili złapał mnie Len.
-ech na dół cie jeszcze zaniosę, nie mów nic nie męcz się. Idziemy.-westchnął poprawił mnie sobie na ręce i zszedł gdzie czekała już reszta.

2 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już dodaje :) zawsze po przeczytaniu kilku komętarzy go dodam a w tej chwili jeden twój mi wystarczy :**** Dzięki za pierwszy komętarz ^^

      Usuń