środa, 10 kwietnia 2013

Rozdział II Nowa Szamanka


*** 2 tygodnie później.
Obudziłam się w dużym pokoju, który na pewno nie należał do mnie. Rozejrzałam się, było całkiem miło, ale ktoś mi może wyjaśni co ja tu robię? Mój wzrok odnalazł przysypiającego na krześle fioletowłosego. Dźgnęłam go w brzuch, nadal spał, dźgnęłam mocniej. No w końcu się obudził.
-No co ty sobie wyobrażasz, ja ci życie ratuje, a ty wpychasz mi paluch w brzuch- Zaczęło mi się wszystko przypominać, rolki, las, psychol, atak i czubatowłosy. Drgnęłam na te wspomnienia. -Przepraszam i dziękuje teraz dopiero zaczęło mi się wszystko przypominać. Nie mam pojęcia, o co chodziło temu psycholowi, jakiś początkujący pedofil czy co? Za dużo prochów się nabrał i jeszcze jakimś dużym czerwonym ludkiem.-Jego mina wyrażała zaskoczenie.
-Ty naprawdę widziałaś jego ducha?!-zapytał z niedowierzaniem.
-Widziałam jakiegoś czerwonego ludka nie wiem czym był, a ten za tobą co taki uzbrojony? -Widzisz Basona? Też jesteś szamanką?-Był coraz bardziej zdziwiony.
-Dobra, jeśli ten duży to Bason to tak widzę go, trudno nie zauważyć takiego olbrzyma. Nie jestem żadną szamanką nie wiem, o co chodzi tamten psychol też o czymś podobnym bredził.
-Mistrzu wyczuwam innego ducha- rzekł Bason i pokazał na róg łóżka.
-Odsuń się dziewczyno zaraz się jej pozbędę, zobaczysz mistrza w akcji.-powiedział rogaty i zaczął atakować w jej kierunku.
-Zostaw ją, to moja przyjaciółka Fiyi!-Krzyknęłam i w ostatniej chwili ją osłoniłam, dostałam czymś, co jak dobrze usłyszałam nazywało się „szybkie tępo". Obolała osunęłam się na podłogę. Ból był okropny nigdy w życiu takiego nie czułam. Mimo że byłam obolała, w ranach i że ten debil uratował mi życie, miałam ochotę go zabić. Zamiast przeprosić i pomóc mi chociażby wstać to stał i się gapił jak ułom.
-Jak ty to!- jąkał się chłopak.
-Jak ja co! Jak uratowałam najlepszą przyjaciółkę przed 2 psycholem? Ona nie jest duchem jest mała, czasem gdzieś znika i teraz wystraszyła się i uciekła przez ciebie!-wrzeszczałam na szaleńca. -Mam dla ciebie nietypową wiadomość lepiej usiądź i się uspokój dobrze?
-Nie, nie idę szukać Fiyi! Nawet nie wiem kim jesteś! Idę z stąd mama kazała mi wrócić przed kolacją.- obolała szłam powoli w kierunku drzwi. Gdy nagle poczułam, że jestem w powietrzu. Nie mogłam się opierać, nie miałam siły.
-Pość mnie!-wrzeszczałam. -Nie, dopóki wszystkiego nie pojmiesz. Po pierwsze, zostajesz na noc i tu nawet nie masz nic a nic do gadania. Po drugie jestem Len Tao, jestem szamanem. Po trzecie ty również jesteś szamanką tylko o tym nie wiedziałaś. Fiyi jest twoim duchem stróżem nie wiem kto ci wybrał małą dziewczynkę, ale niech będzie, zawsze jest przy tobie, nawet gdy tego nie widzisz w tej chwili chcąc ci uratować życie wskoczyła, że tak powiem w ciebie. To się nazywa forma ducha. Po czwarte Hao jest bardzo silny i dąży do zagłady świata, mógłby cie zabić nie ruszając się z miejsca. Ech... i po piąte... przepraszam nie chciałem użyć na tobie szybkiego tępa. Ten atak jest śmiertelny, cudem jest to że żyjesz, ruszasz się, mówisz to nieprawdopodobne- zszokowało mnie, tyle dziwnych rzeczy na jeden dzień, łzy zaczęły mi same lecieć choć tego nie chciałam. Len nadal mnie trzymał ze spuszczoną głową.
-Co! Nie to za dużo jak na jeden dzień. Wracam do domu pewnie już się o mnie martwią. Muszę to wszystko przemyśleć i odpocząć.
-Że jak? Ale ty spałaś tutaj przez ostatnie 2 tygodnie...
-Nieeee! - już widzę co myśli rodzina wywalą mnie z domu, bo będą myśleli, że uciekłam a dla uciekinierów powrotu nie ma!-rozpłakałam się nie patrząc na rogowłosego.
-Nie martw się znalazłem ich i powiadomiłem, że cie nie będzie przez pewien czas.
-Tak teraz naprawdę mnie załatwiłeś! Już widzę moich rodziców przychodzi sobie do nich jakiś chłopak najprawdopodobniej starszy od ich córki mówi, że ona nie wróci przez pewien czas i odchodzi, a ich córka tylko jak zwykle po prostu poszła na rolki tylko tym razem nie wróciła. Gdzie ja w ogóle jestem i dlaczego ty tu jesteś!-Wrzeszczałam ostatkami sił.
-Jesteśmy w hotelu, zabrałem cie tu po ataku Hao, spałaś a ja po prostu czekałem przeczesałem całe Tokio i tylko tutaj znalazło się miejsce niestety tylko jeden pokój,a do siebie nie mogłem cie zabrać (od autorki; chodzi o hotel Lena) bo moja siostra by wygadała wszystko rodzinie. Powiedziałem wszystkim, że wyjeżdżam, nie wiem, kiedy wrócę i zostałem z tobą, a że pokój był jeden tylko z jednym łóżkiem to śpię na podłodze. Coś jeszcze?-powiedział z swoim zwykłym wrednym głosem. -Dlaczego to robisz?
-To dla ciebie trochę za dużo jak na jeden dzień. Widzę, że nie masz siły więc zaniosę cie do łazienki i z powrotem do łóżka jak będziesz chciała.-zamurowało mnie wymigał się od odpowiedzi i zaproponował mnie noszenie na rękach. Widzę ze zgrywa twardziela, nic się nie stanie jak spróbuje sobie go tak dla jaj zmiękczyć.
-Wiesz jakbyś mnie nie poturbował, to nie musiałbyś mnie nawet dotykać, ale dzięki, mimo że jesteś psycholem to jesteś kochany.-Uśmiechnęłam się pociągająco. Len od razu zapuścił buraka. -Jaki Kochany!? Moje serce jest z kamienia, a w żyłach płynie lód!-zachichotałam.
-dobrze ostrowłosy to zanieś mnie do łazienki.-jak powiedziałam tak zrobił. Gdy byłam już sama zauważyłam, że te 2 tygodnie temu musiał mi ściągnąć buty(autorka:tak tak wiem to dziwnie brzmi). Czułam się dziwnie zawsze po domu jeździłam na rolkach praktycznie ich nie ściągałam, nawet do snu spałam, w które butach były ciężkie jak rolki, bez nich byłam tylko myjąc nogi co zazwyczaj robiłam osobno od reszty ciała, ponieważ nawet pod prysznic miałam specjalne ciężkie obuwie, czułam dziwne uczucie, lecz spokojnie rozebrałam się i wskoczyłam pod prysznic. Gdy mojego ciała dotykała woda cała drżałam, okropnie bolało. Skończyłam szybko kąpiel i wycierałam się ręcznikiem, gdy zdałam sobie sprawę z tego, iż moje ciuchy są w strzępach i zakrwawione, a ja nie mam innych. Owinęłam się ręcznikiem i zawołałam Lena. Zawstydziłam się podobnie jak on, ale innego wyjścia nie miałam...
-Len... nommmm właśnie tak jakoś nie mam czego założyć...- byłam cała czerwona. Było mi wstyd. Lenny był lekko oszołomiony.
-Emm... poczekaj...
-Nic lepszego do roboty nie mam- odburknęłam, w końcu to przez niego moje ciuchy są postrzępione i w krwi.
-Masz, jak wyjeżdżam zawsze biorę jakieś rzeczy musisz się tym zadowolić. Nie mogę iść ci nic kupić do ubrania, ponieważ przyjaciele myślą, że wyjechałem, a często są na mieście.-Fioletowowłosy podał mi swoje spodnie i bluzkę. Niestety bielizny nie miałam, ale o takie coś prosić nie będę. Poprosiłam, aby zamknął drzwi do łazienki, ponieważ nadal miałam mało siły chociaż woda mnie troszeczkę pod regenerowała. Założyłam spodnie i się uśmiechnęłam, mamy podobny rozmiar chociaż były lekko duże. Chciałam założyć bluzkę, lecz niestety jestem dziewczyną i nie jestem prosta, bluzka na mnie weszła, no cóż znowu zawołałam Leniego.
-I jak nie za duże?-zapytał wchodząc.
-czemu jesteś w ręczniku i spodniach?-zapytał.
-emm... powiedzmy, że twoja bluzka jest troszeczkę za ciasna u góry.-powiedziałam, a Lenny walnął się w czoło i zaczerwienił.
-No tak, nie pomyślałem, jesteś dziewczyną.-popatrzyłam na niego jak na największego debila.
-Że niby co? Jestem mutantem!?-wrzasnęłam, lecz się opanowałam, bo ból nie ustępował.
- nie, nie, nie poczekaj- Powiedział i rozdarł swoją bluzkę z tyłu, po czym znalazł sznurek i zrobił dziury w bluzce. Patrzyłam się jak zahipnotyzowana. Przerobił mi swoją bluzke na gorset.
-Może być?
-tak- powiedziałam zawstydzona.
-coś nie tak?
-Bo nie potrafię bez pomocy drugiej osoby ubrać gorsetu...- tak zawstydzona jeszcze nie byłam. Byłam cała czerwona tak samo, jak on. Ustaliliśmy, że on obróci się tyłem ja zakryje się gorsetem a on wtedy przejdzie i mi go zawiąże...
***
-Anno, kiedy ta twoja siostra przybędzie? Już 2 tygodnie czekamy, a do tego Lenny gdzieś nam zniknął.-zagadał Yoh, gdy wszyscy (aż cud) po cichu jedli kolacje.
-nie wiem napisała, że jej przyjazd się opóźni, a Len przecież mówił, że wyjeżdża.-odpowiedziała -Jednak martwię się o krótkomajtkiego- dopowiedział Ryu
-Anno wiem, że masz nowe zdolności...-powiedział przyszły narzeczony, za co oberwał siarczysty policzek.
-OOOoooOO a jakie- wrzeszczeli wszyscy.
-No cóż niech wam będzie, mogę zobaczyć co kto robi w danym momencie.-wszyscy byli załamani teraz już będą stale kontrolowani.
-Skoro możesz zobaczyć co kto robi to, co teraz robi Len?- zapytała jun. Nawet jej nie powiedział gdzie jedzie.
-nie jestem na wasze zachcianki, ale zrobię wyjątek, bądźcie cicho muszę się skupić. -wszyscy się posłuchali. Po chwili ciszy Anna zrobiła wielkie oczy i otworzyła usta.
-Co on robi!?-dopytywała się Jun.
-Noo... Nooo on- Anna się jąkała, jej narzeczony wiedział co teraz chwycił ją za rękę i po chwili widział to samo tak samo, jak inni każdy każdego złapał i tak wszyscy widzieli. Len pomagał ubierać jakiejś dziewczynie gorset. Jun była zła. Spuściła go na chwile z oczu a ten co! Poprosiła Anne o zlokalizowanie go. -Jest w Tokio i to niedaleko w hotelu za rogiem.-wszystkim opadły szczęki był 800 metrów od nich wcale nie wyjechał, złość Jun rosła w siłę. Rzuciła się do wyjścia a za nią reszta ekipy włącznie z Anną co ich nieźle zdziwiło.


Mam nadzieje że sie podoba nowy rozdział za 2 komentarze w końcu musze wiedzieć że ktoś to w ogóle czyta :)

2 komentarze: