środa, 28 grudnia 2016

Puk Puk

Puk puk,
jest tu jeszcze ktoś?
Czy ktoś chciałby żeby to skończyła lub napisała lepiej i poprawniej od nowa? :)
Jeśli tak to piszcie w komentarzach, weszłam tu po 2 latach i jestem miło zaskoczona szczerze mówiąc bo nie widziałam wielu komentarzy a do tego widze że ktoś to czesto odwiedzał i to z polski :)

piątek, 28 marca 2014

Rozdział XVIII

  Rozdział bardzo krótki, mam więcej dużo więcej, ale musze wprowadzić wiele poprawek, przeprzaszam za te 3 miesiące, ostatnio wszystko mi sie wali, troche przesłodzony rozdział. Następny powinien być lepszy, ponad 10 stron mam już gotowe, musze tylko sprawdzić błędy. Jeszcze raz przepraszam i obiecuje ze dotrwam do końca.

-Kto to!-wrzasnął i po chwili miałam guan-dao przy szyi. Widziałam że się na mnie nie patrzy i wyczuł po prostu gdzie jestem. Cicho się schyliłam aby nie kapnął się że zmieniam otoczenie.
-I tu cie mam-wyszeptałam mu na ucho i po chwili siedziałam na jego brzuchu okrakiem.
-Chika! Co ty tu robisz przecież zawsze biegacie do polanki! Sorry, że cie chciałem zabić, nie wiedziałem że to ty.-mówił zaskoczony lenny.
-Nie mogę już z ścieżki sobie zejść? Spoczko nic się nie stało najwyżej już nie miałby kto drażnić tego całego hao.-zaśmiałam się i spostrzegłam że lenny się czerwieni.
-Coś się stało? Jesteś cały czerwony.
-Emmm czemu na mnie siedzisz.-zapytał a ja się zorientowałam, że z niego nie zeszłam.
-sorki wiem jestem ciężka...-Już chciałam zejść a len złapał mnie lekko usiadł przyciągnął do siebie i zaczął całować. Znowu to cholernie przyjemne uczucie. Lekko już nas rozłączał lecz ja przytuliłam go mocniej i kontynuowałam wcześniejszą czynność. Gdy przerwaliśmy żadne nie przepraszało tak jak ostatnim razem, zeszłam z niego położyłam się obok i razem podziwialiśmy obłoki.
-Patrz ostrogłowy królu tam jest króliczek.
-Rzeczywiście, hmm... zobacz a tam jest coś na kształt guan-dao- zaciekawił się len.
-A obok tego jakaś brzydka postać z czubem na głowie...-udałam zamyśloną po czym się roześmiałam.
-Coś sugerujesz?-teraz zrobił minę a'la foch.
-nie nic takiego tylko jakiegoś brzydkiego chłopaka z czubem na głowie i guan-dao...
-Zapłacisz mi za to żabciu.-wstał przewiesił mnie przez ramie i biegł coraz bliżej jeziora.
-Len, nie nie chce być mokra, Len nie, leeeeeeeeeen.-wrzeszczałam jak jakaś uprowadzana.
-Ciiii,- powiedział i wskoczył ze mną do jeziorka. Nagle w jeziorku mnie puścił.
-Leeeen ja nie umiem pływać- krzyknęłam zaczęłam udawać że się topie i powoli lekko się śmiejąc opadałam w kierunku dna. Słyszałam jego stłumione krzyki i co chwilowy plusk nurkował i wynurzał się a ja popłynęłam na dno, 3 metry pod brzegiem. Dzięki coraz to nowym zdolnościom umiem oddychać pod wodą biorąc wcześniej solidny haust powietrza. Nie długo ale umiem. Czułam że na razie wystarczy i wynurzyłam się ze śmiechem. Len popatrzył na mnie i zaczął się drzeć:
-wiesz jak się wystraszyłem!Nigdy więcej tak nie rób!!!
-Noo dobrzee dobrzeee-Podpłynełam do niego i po raz kolejny zaczęliśmy się całować. Gdy odłączyliśmy się chyba chciał znowu się przybliżyć lecz ja dałam mu buziaka w policzek i wrzasnęłam że gramy w buziakowego berka. Len się zaśmiał.
-Co się śmiejesz goooniszz- krzykałam a len już ruszył w kierunku mnie. Pływaliśmy, goniliśmy się nawzajem, dawaliśmy buziaki i podtapialiśmy. Gdy wyszliśmy śmiałam się z czuba lena którego w tej chwili nie było. Jego włosy teraz były ułożone podobnie jak u yoh tylko dłuższe.
-Haha, już nie jesteś ostro włosy.-chichotałam.
-A ty już nie masz idealnych włosów tylko loczki- rówienż się śmiał, nie przejęliśmy się naszymi fryzurami i ruszyliśmy w kierunku domu, robiło się już ciemno.
-Chika... Czyli ze... My... Chodzimy?-zapyta lekko poddenerwowany len.
- Nie słyszałam jeszcze takiego pytania- odpowiedzialam spokojnie.
-emmm a co byś mi odpowiedziała?
-Jakby chciał kiedyś spytać to ci odpowiem.- powiedziałam i szliśmy w ciszy...
20 min później
-Len dom jest w tamtym kierunku...-pokazałam ręką kierunek, lecz ten powiedział że idziemy na spacer, wtedy siedziałam znów cicho... Szliśmy ulicami naszego miasta aż doszliśmy do jakiejś jaskini...
-Len ją się boję gdzie idziemy- zapytałam drżącym głosem.
-Zaufaj mi, nie ma się czego bać...
-Nie Len ją się wracam!-ruszyłam w kierunku wyjścia, fioletowowlosy przytulił mnie i wziął na ręce przytuliłam się mocno i len kontynuował trasę. Nie wiem jak szliśmy bo zasnęłam...
Gdy się obudziłam szybko spostrzegłam że nie jestem w swoim łóżku, lecz na jakimś hamaku, obok mnie leży len i patrzy się na mnie. Rozglądnęłam się do okola byliśmy w pięknym miejscu wszędzie kolorowe kwiaty roślinność, hamak, trawa różnej długości, mały stawek coś na podobiznę oczka wodnego, byłam wniebowzięta.
-i jak ci się podoba- zapytał len
-Jest pięknie, dlaczego mnie tu przyprowadziłeś?-wstaliśmy z hamaku.
-chika... Czy ty chciałabyś że mną chodzić?-zapytał zaczerwieniony len i podarował mi małego fioletowego kwiatka.
-Lenny... Nie przeszkadza ci to że jest pomiędzy nami prawie 3 lata różnicy...?
-Nie...
-Tak- odpowiedziałam i zaczęłam go namiętnie całować.
-Czyli jesteśmy para?-zapytał gdy pół godziny później siedzieliśmy w hamaku.
-Tak z tego co wiem to tak- uśmiechnęłam się w stronę mojej drugiej połówki.
-Wracajmy wszyscy się pewnie martwią w końcu nie ma nas cały dzień...
-I noc...
-Cooo!! - Dopiero teraz zauważyłam że już jest dzień.
-Wracajmy...
-Dobrze, którędy?
-Możemy iść przez wodospad, ścieżkę lub przepłynąć łódka...
-Może tak na wariata?-więcej nie musiałam mówić len skoczył że mną za rękę w ścianę wodospadu. Teraz dopiero zdałam sobie sprawę że to miejsce było ukryte za wodospadem. Spadaliśmy sobie spokojnie z 30 metrów za rękę do wody, była głęboka a my świetnie pływamy wiec nic się nie stało. Wyszliśmy z jeziorka do którego wpadał wodospad i udaliśmy się w stronę domu. Moja ręka odszukała rękę lena i szliśmy całą drogę z splecionymi palcami.
-Len może na razie nie będziemy nikomu mówić.?
-Chcesz udawać że nie chodzimy?
-Nie po prostu nie będziemy im tego oznajmiać gdy się domyśla sami będzie ok... Na razie glupio mi po incydencie z yoh. Dziewczyny straciły wszelki szacunek i zaufanie do chłopaków. Nawet pilika do treya chodź w mniejszej ilości. Jun stara się utrzymywać dobre relacje z tobą ale też trzyma się trochę dalej...
-Dobrze wiec gdy sami zauważą to potwierdzimy.
10 min później.
Wchodzimy do domu. Chcieliśmy delikatnie się przemknąć lecz zauważyli nas z kuchni.
-Len chika chodźcie tu!-wrzasnęli, a ja z lenym wymieniliśmy się spojrzeniami pościliśmy ręce i poszliśmy do kuchni.

piątek, 27 grudnia 2013

Dobra informacja ^^

Jeśli ktoś tu jeszcze jest to zapraszam na wyjaśnienia w linku, powracam na regularność, co na pewno przyczyni sie do częstszych rozdziałów :)
http://ask.fm/CrepesAuChocolate/answer/105896543811

niedziela, 17 listopada 2013

Rozdział XVII "-Jakbyś chciał kiedyś spytać to ci odpowiem."

  Przepraszam za błędy od środy nie ruszałam sie z łóżka .________.


-Kto to!-wrzasnął i po chwili miałam guan-dao przy szyi. Widziałam że się na mnie nie patrzy i wyczuł po prostu gdzie jestem. Cicho się schyliłam aby nie kapnął się że zmieniam otoczenie.
-I tu cie mam-wyszeptałam mu na ucho i po chwili siedziałam na jego brzuchu okrakiem.
-Chika! Co ty tu robisz przecież zawsze biegacie do polanki! Sorry że cie chciałem zabić, nie wiedziałem że to ty.-mówił zaskoczony lenny.
-Nie mogę już z ścieżki sobie zejść? Spoczko nic się nie stało najwyżej już nie miałby kto drażnić tego całego hao.-zaśmiałam się i spostrzegłam że lenny się czerwieni.
-Coś się stało? Jesteś cały czerwony.
-Emmm czemu na mnie siedzisz.-zapytał a ja się zorientowałam, że z niego nie zeszłam.
-sorki wiem jestem ciężka...-Już chciałam zejść a len złapał mnie lekko usiadł przyciągnął do siebie i zaczął całować. Znowu to cholernie przyjemne uczucie. Lekko już nas rozłączał lecz ja przytuliłam go mocniej i kontynuowałam wcześniejszą czynność. Gdy przerwaliśmy żadne nie przepraszało tak jak ostatnim razem, zeszłam z niego położyłam się obok i razem podziwialiśmy obłoki.
-Patrz ostrogłowy królu tam jest króliczek.
-Rzeczywiście, hmm... zobacz a tam jest coś na kształt guan-dao- zaciekawił się len.
-A obok tego jakaś brzydka postać z czubem na głowie...-udałam zamyśloną po czym się roześmiałam.
-Coś sugerujesz?-teraz zrobił minę ale foch.
-nie nic takiego tylko jakiegoś brzydkiego chłopaka z czubem na głowie i guan-dao...
-Zapłacisz mi za to żabciu.-wstał przewiesił mnie przez ramie i biegł coraz bliżej jeziora.
-Len, nie nie chce być mokra, Len nie, leeeeeeeeeen.-wrzeszczałam jak jakaś uprowadzana.
-Ciiii,- powiedział i wskoczył ze mną do jeziorka. Nagle w jeziorku mnie puścił.
-Leeeen ja nie umiem pływać- krzyknęłam zaczęłam udawać że się topie i powoli lekko się śmiejąc opadałam w kierunku dna. Słyszałam jego stłumione krzyki i co chwilowy plusk nurkował i wynurzał się a ja popłynęłam na dno, 3 metry pod brzegiem. Dzięki coraz to nowym zdolnościom umiem oddychać pod wodą bez niczego. Nie długo ale umiem. Czułam że na razie wystarczy i wynurzyłam się ze śmiechem. Len popatrzył na mnie i zaczął się drzeć:
-wiesz jak się wystraszyłem!Nigdy więcej tak nie rób!!!
-Noo dobrzee dobrzeee-Podpłynełam do niego i po raz kolejny zaczęliśmy się całować. Gdy odłączyliśmy się chyba chciał znowu się przybliżyć lecz ja dałam mu buziaka w policzek i wrzasnęłam że gramy w buziakowego berka. Len się zaśmiał.
-Co się śmiejesz goooniszz- krzykałam a len już ruszył w kierunku mnie. Pływaliśmy, goniliśmy się nawzajem, dawaliśmy buziaki i podtapialiśmy. Gdy wyszliśmy śmiałam się z czuba lena którego w tej chwili nie było. Jego włosy teraz były ułożone podobnie jak u yoh tylko dłuższe.
-Haha, już nie jesteś ostro włosy.-chichotałam.
-A ty już nie masz idealnych włosów tylko loczki- rówienż się śmiał, nie przejęliśmy się naszymi fryzurami i ruszyliśmy w kierunku domu, robiło się już ciemno.
-Chika... Czyli ze... My... Chodzimy?-zapyta lekko poddenerwowany len.
- Nie słyszałam jeszcze takiego pytania- odpowiedzialam spokojnie.
-emmm a co byś mi odpowiedziała?
-Jakby chciał kiedyś spytać to ci odpowiem.- powiedziałam i szliśmy w ciszy...
20 min później
-Len dom jest w tamtym kierunku...-pokazałam ręką kierunek, lecz ten powiedział że idziemy na spacer, wtedy siedziałam znów cicho... Szliśmy ulicami naszego miasta aż doszliśmy do jakiejś jaskini...
-Len ją się boję gdzie idziemy- zapytałam drżącym głosem.
-Zaufaj mi, nie ma się czego bać...
-Nie Len ją się wracam!-ruszyłam w kierunku wyjścia, fioletowowlosy przytulił mnie i wziął na ręce przytuliłam się mocno i len kontynuował trasę. Nie wiem jak szliśmy bo zasnęłam...
Gdy się obudziłam szybko spostrzegłam że nie jestem w swoim łóżku, lecz na jakimś hamaku, obok mnie leży len i patrzy się na mnie. Rozglądnęłam się do okola byliśmy w pięknym miejscu wszędzie kolorowe kwiaty roślinność, hamak, trawa różnej długości, mały stawek coś na podobiznę oczka wodnego, byłam wniebowzięta.
-i jak ci się podoba- zapytał len
-Jest pięknie, dlaczego mnie tu przyprowadziłeś?-wstaliśmy z hamaku.
-chika... Czy ty chciałabyś że mną chodzić?-zapytał zaczerwieniony len i podarował mi małego fioletowego kwiatka.
-Lenny... Nie przeszkadza ci to że jest pomiędzy nami prawie 3 lata różnicy...?
-Nie...
-Tak- odpowiedziałam i zaczęłam go namiętnie całować.
-Czyli jesteśmy para?-zapytał gdy pół godziny później siedzieliśmy w hamaku.
-Tak z tego co wiem to tak- uśmiechnęłam się w stronę mojej drugiej połówki.
-Wracajmy wszyscy się pewnie martwią w końcu nie ma nas cały dzień...
-I noc...
-Cooo!! - Dopiero teraz zauważyłam że już jest dzień.
-Wracajmy...
-Dobrze, którędy?
-Możemy iść przez wodospad, ścieżkę lub przepłynąć łódka...
-Może tak na wariata?-więcej nie musiałam mówić len skoczył że mną za rękę w ścianę wodospadu. Teraz dopiero zdałam sobie sprawę że to miejsce było ukryte za wodospadem. Spadaliśmy sobie spokojnie z 30 metrów za rękę do wody, była głęboka a my świetnie pływamy wiec nic się nie stało. Wyszliśmy z jeziorka do którego wpadał wodospad i udaliśmy się w stronę domu. Moja ręka odszukała rękę lena i szliśmy całą drogę z splecionymi palcami.
-Len może na razie nie będziemy nikomu mówić.?
-Chcesz udawać że nie chodzimy?
-Nie po prostu nie będziemy im tego oznajmiać gdy się domyśla sami będzie ok... Na razie glupio mi po incydencie z yoh. Dziewczyny straciły wszelki szacunek i zaufanie do chłopaków. Nawet pilika do treya chodź w mniejszej ilości. Jun stara się utrzymywać dobre relacje z tobą ale też trzyma się trochę dalej...
-Dobrze wiec gdy sami zauważą to potwierdzimy.

niedziela, 3 listopada 2013

Rozdział XVI "To koniec, ostateczny atak"-Hao

  Szczerze nie podoba mi sie ten rozdział, ale wena powoli małymi kroczkami wraca, większość spraw zaczyna sie układać a ja odzyskałam jakąś chęć do życia, myśle że następny rozdział będzie do tygodnia i jeśli wszystko wyjdzie to będzie dużo lepszy od tego. Od tego rozdziału Hao będzie sie pojawiał więcej, chodź pewnie zdziwicie sie w jakiej wersji :D
Zapraszam do czytania :3

Obudziły mnie jakieś śmiechy, gdy otworzyłam oczy stali nadepną wszyscy:Anna Pilika Jun Tamao morty yoh ryu layserg faust i horo horo.
-Emm co wy tu?-zapytałam, len się dopiero powoli przebudzał. Usiadłam opierając się na kłodzie
-Chłopaki chcieli iść z nami po lena i yoh, to poszliśmy pobiegać razem. Gdy byliśmy na miejscu zciągnełyśmy yoh i szukaliśmy lena, gdy się zorientowaliśmy ze pali się małe ognisko podeszliśmy i zobaczyliśmy was. Jest już 10.
-Cooo ja tyle spałam?-dziwiłam się chociaż poszłam spać o godzinie w której zwykle wstaje. Len podniósł się tak jak ja i przysłuchiwał się całej sytuacji.
-Ooo kródkomajtku co ty się tak tulisz. To ty masz uczucia? Gdzie ten lód i kamień hmmm...-darł się ze śmiechem Trey.
-Hahahaa myślisz że to jest wyrażanie uczuć. Jakbyś widział co działo się w nocy przed rozpaleniem ogniska.-śmiał się yoh.
-Zamknijcie się wszyscy!-wrzeszczał len. Wstał, pomógł mi wstać i wszyscy udaliśmy się do domu. Przez całą drogę nie odzywałam się z Lenem. Wszyscy coś szeptali i się śmiali.
W Domu.
Okolice kolacji.
-Niezła była dzisiejsza walka co nie!-Wrzeszczał trey.
-No wiecie Jun i Tamao nie miały ze mną szans -Chwialił się Joko.
-Ekhem nie chce ci wypominać że to ja prawie cały czas walczyłem.- dorzucił Yoh
-Dobra już dobra cicho bądźcie pamiętajcie że jest remis-darł się Morty.
-Ja spadam do pokoju, dobranoc.-powiedziałam i wyszłam chociaż była dopiero 19. Dzisiaj po walce ułożyłyśmy wszystko i wstawiłyśmy łóżka każda teraz miała łóżko jednoosobowe prócz anny której zostało poprzednie. Wykąpałam się przebrałam i położyłam. Leżałam i myślałam o naszym pocałunku. Czy to coś pomiędzy nami zmieni? Czy ja jestem zakochana.? Te pytania mnie cały czas dręczyły. W końcu zasnęłam.
Następnego dnia
-AAAAAAAAAAAAAAAA...- jakieś wrzaski z dołu mnie obudziły. Zaraz spostrzegłam że to Tamao i razem z dziewczynami zbiegłam na dół łącząc się po drodze z chłopakami.
-Tamao co się dzieje!- Krzyknęłam i weszłam do przedpokoju gdzie tamao zamkneła komuś drzwi przed nosem.
-TAM ZA DRZWIAMI JEST HAO!!!-wrzasnęła i wszyscy wybiegli na dwór.
-Witajcie! Dobrze was widzieć, ale przyszedłem po Chike. Ostatnim razem mi uciekłaś ale postanowiłem ci darować lecz musisz do mnie dołączyć, chyba już wiesz co to szamaństwo więc będzie troche łatwiej cie czegoś nauczyć.-Mówił spokojnie hao.
-To znowu ty? Ech. Daj se siana. Chodźcie do domu to tylko ten psychol z lasu.-powiedziałam i ruszyłam z powrotem w kierunku domu, jednak gdy zobaczyłam że wszyscy wryci na mnie patrzą, zapytałam o co chodzi.
-Chika mówiłem ci że Hao jest bardzo silny i dąży do zagłady świata, mógłby cie zabić nie ruszając się z miejsca.- mówił len jakby tłumaczył to małemu dziecku.
-To o nim mówiłeś!
-Tak...
-Ejjj ty psycholu tam na górze może zejdziesz z tego ducha i staniesz ze mną twarzą w twarz?
„Chika nie prowokój go do niczego i nie nazywaj go psycholem”
„wiem co robię”
-Anno przełamałem twoja barierę i czytam ci w myślach, martwisz się o Chike tak? Natomiast ty Chika... nie mogę przełamać twojej bariery. Więc dołączasz do mnie czy żegnasz się z życiem? A ty co się tak gapisz braciszku? O i jeszcze tak apropo ładna koronka i wstążeczki na tej sukieneczce aż chce się chrupać-Nawijał hao, a ja nie zwróciłam uwagę ani na to że jestem w piżamie, ani że chyba dostałam komplement.
-Yoh to twój brat?-zapytałam przyjaciela.
-Tak...
-Hahaha współczuje... Nie mogłeś mu dać wskazówek drogi do fryzjera?-śmiałam się, a hao jak na zawołanie znikł uśmiech, inni śmiali się ze mną chodź mniej bo nie chcieli się narażać.
-Hahaha powiedzmy że nie mam za dobrego kontaktu.-śmiał się jako jedyny z innych yoh.
-Przestańcie bo was zniszczę- Wycedził przez zęby.
-Bo co? Bo walniesz nas swoją grzywą!!!-wrzasnęłam razem z yoh chociaż jeszcze jestem na niego zła za ten incydent z Anną. Yoh chyba wiedział o co mi chodzi.
-Cicho!
-Chika zgadnij kogo naśladuje- przyjaciel zaczął potrząsać włosami i robić głupie miny.
-wiem to HAO!!!-wrzasnęłam a wszyscy patrzyli wzrokiem „przystopuj bo on zaraz was zabije”
-To koniec. OSTATECZNY ATAK-Wszyscy odskoczyli oprócz mnie i młodego Asakury, śmialiśmy się w najlepsze.
-Chyba ktoś nie trafił jak myślisz yoh, włosy mu zasłoniły?-śmiałam się nadal.
-Tak tak podejrzewam.
-Jak to nie trafiłem!!! JA ZAWSZE TRAFIAM-wściekał się starszy Asakura i wszyscy nagle zrozumieli o co nam chodziło
-Widze że ktoś się boi nożyczek-Śmiał się lenny.
-Nie, to nie może być prawda.-wściekał się hao.
-A ja jednak sądzę że się ich boisz-wrzeszczał trey.
-Nędzny szamanie! Ja mówię o tym że nie trafiłem.-Wycedził przez zęby.
-A ja mówię o tym że boisz się nożyczek.-Dołączyła się pilika.
-Dlaczego ja nie trafiłem...-zastanawiał się starszy Asakura.
-Bo atakowałeś w złości ciołku.-w końcu przestałam się śmiać i mogłam coś powiedzieć.
-Jeszcze cie dopadne, kiedy się tego będziesz najmniej spodziewała... Bój się...-upadłam mocno na twarz, a on uciekł.
-Chika nic ci nie jest!-wszyscy pojawili się nagle obok mnie, a ja płakałam. Podnieśli mi twarz i w końcu zauważyli ze upadłam i płacze ze śmiechu po czym dołączyli do mojej czynności i śmialiśmy się, aż do śniadania.
-Hahaha, a słyszeliście jak gadał: O i jeszcze tak apropo ładna koronka i wstążeczki na tej sukieneczce aż chce się chrupać.-Chłopaki mi to cały dzień wypominali jedynie yoh, len i lyserg tego nie robili, chyba ich to nie śmieszyło.
-Dobra przestańcie. Wszyscy wybiegli jak spali. Treyyy no weźźźź te twoje serduszka na bokse...-zaczęłam lecz nie dane mi było skończyć bo horo się na mnie rzucił. Zrzucił mnie z krzesła i razem turlaliśmy się po podłodze, a Usui co chwile mnie gilgotał.
-Już będziesz cicho?-Zapytał i pomógł mi wstać.
-Chyba śnisz!- wrzasnęłam i usiadłam z powrotem do śniadania. Skończyłam jeść i wstałam od stołu:
-Idę pobiegać!-krzyknęłam i chciałam wyjść lecz zatrzymał mnie Lays.
-Nie możesz iść sama słyszałaś co mówił hao, chce cie dopaść gdy nie będziesz się tego spodziewała, to może również znaczyć, że gdy będziesz sama.-Gderał Lyserg, a ja stwierdziłam że dam rade, dałam mu buziaka i wyszłam bez słowa. Wiedziałam że gdybym nie sparaliżowała go tym buziakiem to by za mną pobiegł niestety stał i się nie ruszał co było okazją do wyjścia. Biegłam spokojnie wzdłuż lasu, pomyślałam że nic się niestanie gdy pobiegam sobie w jego środku. Weszłam w głąb i biegłam przed siebie zaczeła mi się przypominać chwila gdy pierwszy raz pojawił się ten psychol i lenny który uratował mi życie... Był wtedy wredniejszy i bardziej zamknięty w sobie. Dobiegłam do jakiegoś jeziorka. Usiadłam przy nim i wgapiałam się w wode. Nagle spostrzegłam że na innym brzegu jeziora ktoś siedzi. Od razu poznałam tą osobe, podeszłam do niej i przytuliłam od tyłu.

niedziela, 27 października 2013

:3

Moi Kochani, nie zawiesze bloga,postaram sie o to, nie mogłabym żyć z myślą że zawiodłabym chociaż 1 osobe. Ostatnio u mnie ciężko, z psychiką głównie, nie jestem w stanie pisać, ale mam kilka rozdziałów do przodu i myśle że przy którymś znów złapie mnie wena. W następnych rozdziałach będzie troche Hao ale raczej sie go takiego nie spodziewacie ;D
Hmmm... Nic więcej chyba nie chce powiedzieć więc czekajcie jutro 28 na nowy rozdział, nie będzie go na pewno przed 16 bo dopiero wtedy przychodze ze szkoły (uroki ossp O.o_)
Więc do jutra :>

piątek, 27 września 2013

Rozdział XV "Udało mi się stworzyłam promyczek"

Powracam, wiele rzeczy sie u mnie zmieniło, internetu nie powinno już brakować, a na nowym mieszkaniu jest lepszy zasięg, mam nadzieje że ktoś jeszcze ze mną jest i wstawiam długi rozdział :D

W pokoju
-Już miałam po ciebie iść, chika już my 3 zdążyłyśmy się wykąpać a teraz kąpie się tamao.-Powiedziała anna.
-Len mnie zatrzymał, ale nie bójcie się to była tylko rozmowa.
-Myślę, że len nie zrobiłby krzywdy, znaczy na pewno nie Chice.-zagadała Jun.
-Dzisiaj powiedział, że ładnie wyglądam...
-W tej piżamce?? dziwisz się nie jeden chciałby cie teraz schrupać.-zaśmiała się pilika. Humory nam powoli wracały, warto się czasem wyżalić i wypłakać. Zaśmiałam się, tamao już do nas dołączyła postanowiłyśmy jeszcze raz obgadać walke.
-Już wam przygotowałam stroje- Powiedziała Jun i podała mi 2 pary zielonych spodenek i zielono-granatowe gorseciki przed pępek. Stroje nam się spodobały. Do tego miałyśmy glany. Zdziwiłam się że to wszystko wybrała tamara.
-No co zaszalałam- Uśmiechnęła się różowo włosa, a my się śmiałyśmy.
-Wyczułam wzrost forioku u piliki.
-Jupiiii!- zaczęłyśmy się drzeć jak tępe.
-Plan jest taki pilika walczy a Chika jest na wypadek, gdyby coś się stało. Dziewczyny wierzymy w was.-Powiedziała Anna.
-My usiądziemy, na ławkach które wcześniej wyniesiemy z piwnicy- dodała jun.
-chodźmy spać. Czeka nas ciężki dzień, walka o 14. dobranoc- stwierdziła tamao.
-dobranoc- krzyknełyśmy wszystkie i zgasiłam światło. Ja, Anna i pilika spałyśmy na podłodze a jun i tamao na łóżku anny.
-obudźcie mnie od razu jak wstaniecie.-powiedziała pili i zasnęłyśmy.
Rano
Anna zbudziła mnie w myślach, po czym delikatnie obudziłyśmy wszystkie, doprowadziliśmy się do porządku, zjadłyśmy śniadanie i wyjechałyśmy na rolkach na wczorajsza polankę. Nie próbowałyśmy za dużo umiejętności, ponieważ nie chcemy stracić forioku przed walką,ćwiczyłyśmy kondycje. Ja i pilika biegałyśmy a anna tamao i jun robiły brzuszki, dzisiaj miałyśmy na sobie takie same stroje jak wczoraj lecz oczywiście świeże, każda zaopatrzyła się w 5 takich stroi. Gdy była godzina 11:30 zaczęłyśmy się zbierać do domu. O 13:10 byłyśmy już w środku. Chłopaki już wstali latali po całym domu jak popaprańce, gdy zobaczyli nas ucichli popatrzyli się zrobili duże oczy i wrócili do poprzedniego biegania po domu. Weszłyśmy do pokoju, szybko wzięłyśmy po kolei prysznic i przebrałyśmy w nasze stroje do walki, zostało 20 minut związałam włosy w dwa wysokie kucyki, a pilika związała warkoczyki. Podeszła do nas Anna, dała mi 4 metrowe wstążki i kazała zawiązać je w kucykach na frotkach, gdy ją zdejme frotka zostanie a moje włosy będą nienaruszone. Pilika dostała medalion, który chronił ją prezed całkowitym utraceniem forioku w końcu, gdy człowiek je straci to nie odradza mu się, a gdy straci je szamaman po krótkim czasie się odradza. Wszystkie zeszłyśmy na dół, zostało pięć minut usiadłyśmy sobie na trawie a dziewczyny poszły na trybuny, gdzie siedzieli wszyscy chłopacy, najprawdopodobniej czekają do startu, aby wybrani wyszli na środek. Przesłałam jeszcze trochę forioku dla piliki jej sie bardziej przyda chociaż już i tak nieźle wzrosło. Na środek wyszedł Morty:
-Dobra wywołuje drużyny do pierwszej walki. Drużyna chłopaków: Trey, Layserg,Joko i Ryu. Drużyna dziewczyn:Pilika i Chika- Wyszłyśmy na środek a chłopakom szczeny opadły.
-Tylko one? Zwykły człowiek i słaba nowicjuszka?-Zakpił joko.
-Tak tyle wystarczy na waszą przegraną.-Odburknęłam, na widowni siedzieli Faust len yoh tamao jun i anna.
-Dobra starczy pogaduszek walkę czas zacząć, start!-wrzasnął morty i szubko usunął się obok „widowni”.
-Oddajemy wam pierwszy ruch- powiedziała pilika.
-Boże, do czego dochodzi mam walczyć z własną siostrą.-jęknął trey.
-Ja zacznę, bo zapewne trudno ci zrobić atak na młodszą siostre.-Powiedział lays a trey mu zaufał wiedział, że nie zrobi jej śmiertelnej krzywdy.
-Ja ją zwiąże a wy zajmijcie się chiką- wiedziałam, że lays po prostu wiedział, że po przedwczoraj nie chce ze mną walczyć.
-Możemy zaczynać walkę czy wolicie dalej gadać- wrzasneła do drużyny przeciwnej Pilika, wychodząc na środek i zostawiając mnie z tyłu co zdziwiło jeszcze bardziej chłopaków.
-zaczynamy! Chloe zwiąż ją!-wrzasnął lays, a chloe ruszyła w kierunku piriki. Wyczułam jej pewność siebie to mi wystarczyło do uśmiechu. Pirkia jednym dmuchnięciem zmroziła wahadełko, które teraz było nieruchome obok niej.
-PIRKA! Od kiedy ty...-zaczął lecz nie skończył horo horo, ponieważ jego siostra zaatakowała. Zaczęli walczyć, Lód w lód. Zauważyłam, że Ryu i joko biegną na mnie nie przejęłam się zbytnio troszeczkę forioku i poślizgnęli się na kałuży błota, zaśmiałam się byli ubrudzeni od stóp do głów.
Moja partnerka właśnie pojedynkowała się z bratem widziałam w jego oczach zaskoczenie i złość. Właśnie zaatakowal ja całą falą śniegu zużywając całe forioku jednak ona pokazała następne umiejętności dmuchając w to ogniem i wyparować śnieg. Trey był bez forioku, jeden z górki zostało 3 postanowiłam pomóc.
-Pili, mogę też jednego?-zapytałam z nutką dowcipu.
-Pewnie bierz ile chcesz.-odpowiedziała i zaśmiała się. Chłopaki byli spięci walką a my cały czas się śmiałyśmy. W moją stronę biegł ryu z jomatano oroczi. Nie przejęłam się zbytnio.
-FIYI, FORMA DUCHA! DO GLANÓW!-Stworzyłam kontrole, wszyscy byli w szoku myśleli, że ją mam od dawna...
-Ale jak ty... Rio nie dokończył dostał z glana z moim duchem stróżem w środku. Odleciał kilka metrów do tylu. Nawet dobrze jak na pierwszy raz. Zastawaniem sie pobawić sie jeszcze czy juz to skończyć.
-hej pili kończymy czy jeszcze się pobawimy?
-Skończmy co zaczęliśmy, ale delikatnie przeciez nie chcemy, żeby zrezygnowali z turnieju po pierwszej walce.-zaśmiałam sie z slow przyjaciółki.
-Dobrze wiec, FORMA DUCHA jedność.- no w końcu już tyle czekałam aż zrobi kontrole ducha. Teraz joko stracił çalë swoje forioku. I to w głupi sposób mianowicie 7 razy pod rząd zrobił formë ducha tracąc na to całe forioku a pilika juz chyba sie nudzi ciągłym pozbawianiem go tego. Od tylu nadbiegł layserg. Wiedziałam, że pili nie zdąży sie uratowac, zatrzymałam go winoroślami które  wyrosły i go związały na moje zawołanie, szybko się uwolnił, lecz ja juz zdążyłam ostrzec przyjaciółkę, momentalnie sie obróciła i zaczęła biegać na około laysa owijajac go własnym wahadełkiem. Dla laysa chyba nawet nie używała forioku. Jakimś cudem nie mógł sie rozplatać  nie niszcząc broni wiec powoli próbował co mu nie wychodziło.
-to co ja mam sie zabrać za ryu czy tak jak sie umawiałyśmy ty wszystkich załatwiasz?-zapytałam ze spokojem.
-Nudzą mnie załatw go.
-Dobra, ryu. Koniec walki.-powiedziałam i zdmuchnęłam z niego ostatni pokład forioku.
-Pierwszą walkę wygrały dziewczyny!-obwieścił morty. Chłopaki byli źli, kłócili sie nawzajem jedynie yoh len i lays nic sobie nie robili z przegranej, czułam, że miało to jakiś związek z naszym ostatnim wspólnym treningiem, lecz nie wnikałam. Yoh co chwila spoglądał na anne która jakby nigdy nic kibicowała nam w najlepsze w jeszcze bardziej kuszącej sukience niz wczoraj, tiaki tam prezent dla zazdrośnika teraz wszyscy zwracali na nią uwagę. Można było przyuważyć jak asakura policzkuje treya za to że powiedzial „ale annà świetnie wygląda”. Zaśmiałam sie i udałam z dziewczynami do pokoju. Przebrałam sie i poszłam z piliką i anną na spacer. Jun i tamao zostały w POKOJU i oglądały jakieś telenowele. Co jak z opowieści innych wynika, że zawsze robiła annà.
-Ale ja dawno nie byłam na spacerze.-ucieszyłam sie jak wyszłyśmy z bramy.
-Jak długo?-zapytała pirika
-Jak miałam 7 lat to wyszłam do pobliskiego sklepu.-zaśmiałam się. W moim życiu, że tak pomyśle ubyło trochę rolek. Gdy byłyśmy jakiś kilometr od domu, zza rogu wyszedł len i yoh. Len zerkał na mnie co chwile.
-Gratuluje wygranej -fuknął.
-Dzięki następnym razem tez was zgnieciemy.-stwierdziła pirika i szybko sie oddaliłyśmy aby oddzielić anne od yoh. Udałyśmy sie w stronę ulubionej polanki na której trenowaliśmy.
"anuś oni nas śledzą bardzo mocno wyczuwam lena i kogoś obok."
"skoro piri jest teraz pół szamanką to rozbudzmy w niej reshi i pogadajmy w myślach w trojkę."
"hej pirkia nie przestrasz sie to jest reshi nowa umiejętność możemy porozumiewać sie poprzez mysli"
‘‘o fajnie patrzcie chyba to umiem”
"ok ale teraz sie skup chika wyczuła z tylu lena i yoh."
„plan jest taki, Idziemy na polankę jeśli po tych 20 km sie nie zmęczą to po 3 min siedzenia na polance wstaniemy i zakatujemy z nienacka i przywiążemy ich do drzewa moja wstążką.”
Całą drogę gadałyśmy już normalnie. Tak jak przypuszczałam po tych zmianach wszyscy faceci pożerali nas wzrokiem jeden nawet do nas dołączył przedstawił sie i był miły, lecz nagle "coś" wciągnęło go do krzaków. Dotarłyśmy do polanki
„są za tamtymi krzakami anno zostan, pirika ty idziesz na yoh ja złamie lena.”- wysłałam myśl do dziewczyn. Momentalnie znaleźliśmy sie za nimi nie szukali nas wzrokiem po polanie nie widzieli ze jesteśmy bliżej niż sie spodziewają. Momentalnie obwiązałam ich wstążką uniemożliwiając im ruch.
-Ładnie to tak podsłuchiwać!-wrzasnęłam i z pili zaczęłyśmy ich ciągnąć do anny.
-Gdzie Ghui- Zapytała nie zwracając uwagi na nic.
-Jaki ghui?-krzyknęli obydwaj.
-no co wciągnęliście go jakieś 30 min temu i juz nie pamiętacie?
-No... My... Ten- zaczal yoh.
-Gdzie on jest!-wrzasnęłam.
-W bezpiecznym miejscu.-powiedział spokojnie lenny, a mnie szlag trafiał. Przecież byle śmiertelnik nie zabije nas chyba.

-Gadaj, nie chcesz się narażać na mój gniew.-Wkurzyła się pili.
-Tak, bo jeszcze zwykły człowiek mnie pokona.-zaśmiał się len.
- Lepiej jej nie drażnij.-Ostrzegłam.
-Chika spokojnie, jest w drodze na Karaiby...-Powiedział yoh.
-Po co jej to mówiłeś tłumoku!-Poleciało od lena do asakury.
-A to była jakaś tajemnica?
-Była czy nie macie już nas nie śledzić, nie porywać naszych znajomych i zająć się sobą-Rykłam na chłopaków.
-Wynocha- Wrzasła Usui.
-Zostaniemy odpoczniemy w końcu mamy zająć się sobą.-rzekł yoh i ruszył w kierunku Anny.
-Nie, my pierwsze znalazłyśmy to miejsce- powiedziałam i zagrodziłyśmy im drogę.
-Odsuńcie się chce porozmawiać z anną.
„anno chcesz gadać z yoh?”
„nie”
-To, że ty chcesz gadać z Anną nie znaczy, że ona chce z tobą. Nie będziesz z nią gadał puki nie będe wiedziała że tego chce!-rykłam.
-Emmm, Chichi on już jest w połowie drogi od ciebie do anny.-Stwierdziła pilika
„Anno czy moge się nimi zająć?”
Momentalnie zamknęłam oczy, skupiłam się i po chwili asakura taplał się w małej, ale za to głębokiej kałuży.- Chyba moje uczucia też mają wpływ na to co robie, miał się tylko poślizgnąć.
-No co jest- zdziwił się.
-Mówiłam, że do puki nie będzie chciała to nie będzie z nim gadała.
-Jak ty to robisz! Ile forioku to musi zużywać!
-Nie powinno cie to obchodzić! Nie zużywam praktycznie nic, jeśli chcesz wiedzieć.
-Co!-wtrącił się len
-Ale jak?-zapytał yoh stojąc już obok kałuży.
-Nieważne- powiedziałam a asakura znowu podążał w kierunku Anny, która ufała, że jej pomożemy dlatego stała niewzruszona. Pobiegłam w kierunku yoh
-Nie chce tego robić, ale muszę cie pozbawić kontroli. Amidamaru do miecza, teraz do antyku!- Starszy asakura zaczął przyjmować forme ducha a ja zachichotałam.
-Nie możliwe, żebyś ją jej pozbawił, ponieważ jeszcze jej nie ma-śmiała się pilika.
-Możecie mi to wszystko wytłumaczyć!
-Nie!- wrzasnęłyśmy z pili. Stracili na chwile orientacje co ja wykorzystałam na powieszenie yoh za nogi na drzewie.
-Coooo! Len idź po chłopaków.-powiedział wkurzony asakura.
-Stój, ty też nas śledziłeś! Będziesz cierpiał jak yoh. Może nawet zetnę ci ten rożek z łba- krzyknęła Usui a ja się śmiałam, z klena zaraz pokona niby nie szamanka.
-Przesadziłaś! Bason Atak Szybkiego tępa!-Zaczął wrzeszczeć a ja śmiałam się i obserwowałam walkę jeśli to w ogóle można tak to nazwać. Pilika bardzo szybko robiła uniki.
„nie wiem ile ma forioku ale za 7 sekund rzuć mi wstążke.”
Jak poprosiła tak zrobiłam minute później fioletowo włosy był już przewieszony wstążką jak yoh. Padłyśmy ze śmiechu również anna, która właśnie do nas doszła.
-z czego się śmiejecie?!
-hahaha no bo my nawet nie miałyśmy formy ducha i nie straciłyśmy praktycznie forioku! A teraz spadamy. Anno a może ty też wymierzysz im jakąś kare?-gadała pilika
-Pewnie, poczekajcie- anna zdjeła korale wykonała kilka znaków rękami i po chwili bason i amidamaru byli uwięzieni.
-Możemy iść, może rano po nich wrócimy. Oczywiście, jeśli humorki nam na to pozwolą.-stwierdziła spokojnie anna.
-Hahahah nie w tych wstążkach nawet nie ma Fiyi, a oni nie umią się z tego wyplątać.-śmiałam się razem z dziewczynami powoli uspokajając się i wstając z trawy.
-Paaaaaaa- Powiedziałyśmy i udałyśmy się w kierunku domu, słysząc tylko coraz cichsze wrzeszczenie chłopaków. Oczywiście przez całą droge widziałyśmy dużo chłopaków spoglądających na nas, lecz nie wiele zwracając na nich uwagi gadałyśmy.
W domu
-Jesteśmy- wrzasnęłam po wejściu do domu.
-Taa fajnie, a nie widzieliście może yoh i lena, wyszli i dosyć długo nie wracają- pytał się nas ryu. Czułam, że wszystkie trzy zaraz wybuchniemy śmiechem, co na szczęście się nie stało.
-Spotkałyśmy ich na mieście, mówili, żebyśmy się nie martwili, bo nie wrócą dzisiaj na noc.-powiedziała Anna i poszłyśmy do siebie. W pokoju opowiedziałyśmy wszystko dziewczyną, które nam pogratulowały pomysłu. Siedziałyśmy z dziewczynami i gadałyśmy. Dziwiłam się, że jun nie wściekła się jak gadałyśmy o tym że powiesiłyśmy jej brata na drzewie. Wszystkie się wykąpałyśmy i poszłyśmy spać o 23.
Godzina 00:00
Dlaczego nie mogę spać, wszystkie usnęły a ja leże i nie mogę. Idę zobaczyć co u chłopaków. Niewiele myśląc, że może być mi zimno, ubrałam krótkie spodenki, bluzkę na ramiączkach bez pępka i wyskoczyłam po cichu przez okno.
„bądź ostrożna, jeśli moje reshi dobrze działa to yoh śpi a len próbuje wymyślić coś, żeby się uwolnić. To trochę długa droga ale cie nie zatrzymywałam, nie spałam. Dobranoc”
„dziękuje anuś że mnie nie powstrzymałaś.Śpij dobrze.”
Biegłam przed siebie. Nie miałam praktycznie nic. Moje 2 z moich 3 wstążek były na drzewie jedna została w domu. Zero broni rozpuszczone włosy, brak ciężarków o dziwo nawet rolek. Biegnąc skapnęłam się, że mam na sobie 2 kilowe adidasy, ale one nie pomogłyby mi, gdybym została zaatakowana. Miałam tylko Fiyi. Oczywiście jest jeszcze natura, ale nie chce jej aż tak dużo wykorzystywać. Jestem już niedaleko nie wiem ile czasu minęło, lecz nie przejmowałam się tym mam nadzieje, że chociaż jeden nie śpi. Zaczaiłam się za krzakami i obserwowałam chłopaków. Yoh spał ze spuszczonymi dłońmi, a len się wiercił. Raczej nie spał. Po cichu wskoczyłam na drzewo, na którym wisiał, powoli zeszłam na dół zaczepiłam się na nogach i weszłam w pozycje wiszącą kilka centymetrów obok lena.
-Co ty tu robisz?-zapytał.
-Nie mogłam spać...
-I dlatego przyszłaś tu 20 km w środku nocy?
-A co miałam leżeć i obracać się z boku na bok?
-Lepsze to niż bieganie w środku nocy.
-Wy dalej się nie uwolniliście? To naprawdę zwykły węzełek, nie jakaś śmiertelna pułapka.
-Mocny węzeł, gdzie się tego nauczyłyście?-powiedział a ja się zaśmiałam.
-Ja się tego nauczyłam przy nauce wiązania butów pilika raczej też.
-Coo... Wytłumacz mi, o co chodzi z piliką i tym nie używaniem forioku?
-kiedyś zrozumiesz. Dlaczego nie śpisz?
-Nie mogę, próbuje się uwolnić.
-Uspokój się i tak się nie wyplączesz. Tracisz siły na nic.-powiedziałam i zaczęłam lekko drzeć, gdy biegłam byłam rozgrzana, a teraz robiło mi się zimniej.
-Zimno ci...
-eeee tam wytrzymam, to tylko chłodek.-odpowiedziałam chociaż nie byłam pewna tych słów.
-Widze, że nie wytrzymasz...-Len zaczął się rozhuśtywać.
-Len co ty robisz.-zapytałam. Momentalnie przybliżył się do mnie i przytulił do góry nogami. Po moim ciele przeszła ciepła aura.
-Hmmm... serce z kamienia i lód w żyłach powiadasz.-zaśmiałam się i dałam mu buziaka w policzek.
-dziękuje- dopowiedziałam a len się nie odzywał.
-śpisz- zapytałam.
-nie.
-Ciesze się chwilą...-odpowiedział i w tym momencie to ja zamilkłam, teraz wydają mi się prawdą przypuszczenia anny, lenny chyba coś do mnie czuje.
-Puść...-powiedziałam a len z miną „przepraszam chwila słabości” mnie puścił.
-nie nie o to chodzi, poczekaj- len wpatrywał się w moje ruchy.
-zaczep się nogami.-jak kazałam tak zrobił. Odwiązałam go.
-Teraz delikatnie i po cichu zejdź.
-dlaczego mnie uwolniłaś.
-Nie uwolniłam cie nadal jesteś w moich sidłach.-zaśmialiśmy się po cichu, aby nie obudzić asakury.
-To co teraz ze mną zrobisz?
-nic- powiedziałam, po czym poprosiłam, aby poszedł za mną. Poszłam tylko 5 metrów od drzew, ponieważ zauważyłam tam miejsce na ognisko. Usiadłam z lenem na kłodzie.
-Raczej ognia nie rozpalimy, ale posiedzieć możemy.
-weź nie marudź i mnie przytul, bo zimno.-powiedziałam a len bez słowa mnie przytulił. Siedzieliśmy w milczeniu. Czułam że lenowi też jest zimno miał gęsią skórke. Wytężyłam umysł z całej siły próbowałam rozpalić ognisko. Mocno się skupiłam nagle spostrzegłam mały promyczek w miejscu gdzie miało się pojawić ognisko. Palił się chwile i zgasł.
-Widziałaś to- zapytał zdziwony len.
-Tak! Tak! Tak! Udało mi się stworzyłam promyczek, miało być ognisko, ale nie podejrzewałam że mi się w ogóle uda cokolwiek. Udało sie- cieszyłam się i z przypływu emocji zaczęłam całować lena w usta, Wydawał się zaskoczony, lecz odwzajemnił pocałunek. Po kilku sekundach momentalnie oderwałam się od niego.
-Przepraszam... nie powinnam...-wyszeptałam a len nic nie powiedział, lecz przybliżył do mnie i znów pocałował, to chyba jest moje największe zaskoczenie w życiu. Odwzajemniłam pocałunek nie umiałam inaczej po kilku minutach jak nie kilkunastu oderwaliśmy się od siebie i patrzyliśmy sobie zawstydzeni w oczy.
-przepraszam.-len odwrócił wzrok.
-nie przepraszaj... to ja zaczęłam.-przytuliłam tao.

-spróbuje jeszcze raz stworzyć ognisko lub promyczek a ty dokładaj jakieś patyki, aby nie zgasł.-ostrowłosy przytaknął, a ja zaczęłam się skupiać po ok. 10 minutach pojawił się mały promień lekko większy od poprzedniego, udało nam się go utrzymać. Usialiśmy na ziemi bliżej ognia oparci o kłodę, na której siedzieliśmy. Po chwili kłoda robiła mi za poduszkę, zachciał mi się spać len to chyba zauważył i również się położył przytulając mnie. Po raz kolejny zasnęłam w jego ramionach.