Szczerze nie podoba mi sie ten rozdział, ale wena powoli małymi kroczkami wraca, większość spraw zaczyna sie układać a ja odzyskałam jakąś chęć do życia, myśle że następny rozdział będzie do tygodnia i jeśli wszystko wyjdzie to będzie dużo lepszy od tego. Od tego rozdziału Hao będzie sie pojawiał więcej, chodź pewnie zdziwicie sie w jakiej wersji :D
Zapraszam do czytania :3
Obudziły mnie jakieś śmiechy, gdy otworzyłam
oczy stali nadepną wszyscy:Anna Pilika Jun Tamao morty yoh ryu
layserg faust i horo horo.
-Emm co wy tu?-zapytałam, len się dopiero
powoli przebudzał. Usiadłam opierając się na kłodzie
-Chłopaki chcieli iść z nami po lena i yoh,
to poszliśmy pobiegać razem. Gdy byliśmy na miejscu zciągnełyśmy
yoh i szukaliśmy lena, gdy się zorientowaliśmy ze pali się małe
ognisko podeszliśmy i zobaczyliśmy was. Jest już 10.
-Cooo ja tyle spałam?-dziwiłam się chociaż
poszłam spać o godzinie w której zwykle wstaje. Len podniósł się
tak jak ja i przysłuchiwał się całej sytuacji.
-Ooo kródkomajtku co ty się tak tulisz. To ty
masz uczucia? Gdzie ten lód i kamień hmmm...-darł się ze śmiechem
Trey.
-Hahahaa myślisz że to jest wyrażanie uczuć.
Jakbyś widział co działo się w nocy przed rozpaleniem
ogniska.-śmiał się yoh.
-Zamknijcie się wszyscy!-wrzeszczał len.
Wstał, pomógł mi wstać i wszyscy udaliśmy się do domu. Przez
całą drogę nie odzywałam się z Lenem. Wszyscy coś szeptali i
się śmiali.
W
Domu.
Okolice
kolacji.
-Niezła była dzisiejsza walka co
nie!-Wrzeszczał trey.
-No wiecie Jun i Tamao nie miały ze mną szans
-Chwialił się Joko.
-Ekhem nie chce ci wypominać że to ja prawie
cały czas walczyłem.- dorzucił Yoh
-Dobra już dobra cicho bądźcie pamiętajcie
że jest remis-darł się Morty.
-Ja spadam do pokoju, dobranoc.-powiedziałam i
wyszłam chociaż była dopiero 19. Dzisiaj po walce ułożyłyśmy
wszystko i wstawiłyśmy łóżka każda teraz miała łóżko
jednoosobowe prócz anny której zostało poprzednie. Wykąpałam się
przebrałam i położyłam. Leżałam i myślałam o naszym
pocałunku. Czy to coś pomiędzy nami zmieni? Czy ja jestem
zakochana.? Te pytania mnie cały czas dręczyły. W końcu zasnęłam.
Następnego
dnia
-AAAAAAAAAAAAAAAA...- jakieś wrzaski z dołu
mnie obudziły. Zaraz spostrzegłam że to Tamao i razem z
dziewczynami zbiegłam na dół łącząc się po drodze z
chłopakami.
-Tamao co się dzieje!- Krzyknęłam i weszłam
do przedpokoju gdzie tamao zamkneła komuś drzwi przed nosem.
-TAM ZA DRZWIAMI JEST HAO!!!-wrzasnęła i
wszyscy wybiegli na dwór.
-Witajcie! Dobrze was widzieć, ale przyszedłem
po Chike. Ostatnim razem mi uciekłaś ale postanowiłem ci darować
lecz musisz do mnie dołączyć, chyba już wiesz co to szamaństwo
więc będzie troche łatwiej cie czegoś nauczyć.-Mówił spokojnie
hao.
-To znowu ty? Ech. Daj se siana. Chodźcie do
domu to tylko ten psychol z lasu.-powiedziałam i ruszyłam z
powrotem w kierunku domu, jednak gdy zobaczyłam że wszyscy wryci na
mnie patrzą, zapytałam o co chodzi.
-Chika mówiłem ci że Hao jest bardzo silny i
dąży do zagłady świata, mógłby cie zabić nie ruszając się z
miejsca.- mówił len jakby tłumaczył to małemu dziecku.
-To o nim mówiłeś!
-Tak...
-Ejjj ty psycholu tam na górze może zejdziesz
z tego ducha i staniesz ze mną twarzą w twarz?
„Chika nie prowokój go do niczego i nie
nazywaj go psycholem”
„wiem co robię”
-Anno przełamałem twoja barierę i czytam ci
w myślach, martwisz się o Chike tak? Natomiast ty Chika... nie mogę
przełamać twojej bariery. Więc dołączasz do mnie czy żegnasz
się z życiem? A ty co się tak gapisz braciszku? O i jeszcze tak
apropo ładna koronka i wstążeczki na tej sukieneczce aż chce się
chrupać-Nawijał hao, a ja nie zwróciłam uwagę ani na to że
jestem w piżamie, ani że chyba dostałam komplement.
-Yoh to twój brat?-zapytałam przyjaciela.
-Tak...
-Hahaha współczuje... Nie mogłeś mu dać
wskazówek drogi do fryzjera?-śmiałam się, a hao jak na zawołanie
znikł uśmiech, inni śmiali się ze mną chodź mniej bo nie
chcieli się narażać.
-Hahaha powiedzmy że nie mam za dobrego
kontaktu.-śmiał się jako jedyny z innych yoh.
-Przestańcie bo was zniszczę- Wycedził przez
zęby.
-Bo co? Bo walniesz nas swoją
grzywą!!!-wrzasnęłam razem z yoh chociaż jeszcze jestem na niego
zła za ten incydent z Anną. Yoh chyba wiedział o co mi chodzi.
-Cicho!
-Chika zgadnij kogo naśladuje- przyjaciel
zaczął potrząsać włosami i robić głupie miny.
-wiem to HAO!!!-wrzasnęłam a wszyscy patrzyli
wzrokiem „przystopuj bo on zaraz was zabije”
-To koniec. OSTATECZNY ATAK-Wszyscy odskoczyli
oprócz mnie i młodego Asakury, śmialiśmy się w najlepsze.
-Chyba ktoś nie trafił jak myślisz yoh,
włosy mu zasłoniły?-śmiałam się nadal.
-Tak tak podejrzewam.
-Jak to nie trafiłem!!! JA ZAWSZE
TRAFIAM-wściekał się starszy Asakura i wszyscy nagle zrozumieli o
co nam chodziło
-Widze że ktoś się boi nożyczek-Śmiał się
lenny.
-Nie, to nie może być prawda.-wściekał się
hao.
-A ja jednak sądzę że się ich
boisz-wrzeszczał trey.
-Nędzny szamanie! Ja mówię o tym że nie
trafiłem.-Wycedził przez zęby.
-A ja mówię o tym że boisz się
nożyczek.-Dołączyła się pilika.
-Dlaczego ja nie trafiłem...-zastanawiał się
starszy Asakura.
-Bo atakowałeś w złości ciołku.-w końcu
przestałam się śmiać i mogłam coś powiedzieć.
-Jeszcze cie dopadne, kiedy się tego będziesz
najmniej spodziewała... Bój się...-upadłam mocno na twarz, a on
uciekł.
-Chika nic ci nie jest!-wszyscy pojawili się
nagle obok mnie, a ja płakałam. Podnieśli mi twarz i w końcu
zauważyli ze upadłam i płacze ze śmiechu po czym dołączyli do
mojej czynności i śmialiśmy się, aż do śniadania.
-Hahaha, a słyszeliście jak gadał: O i
jeszcze tak apropo ładna koronka i wstążeczki na tej sukieneczce
aż chce się chrupać.-Chłopaki mi to cały dzień wypominali
jedynie yoh, len i lyserg tego nie robili, chyba ich to nie
śmieszyło.
-Dobra przestańcie. Wszyscy wybiegli jak
spali. Treyyy no weźźźź te twoje serduszka na bokse...-zaczęłam
lecz nie dane mi było skończyć bo horo się na mnie rzucił.
Zrzucił mnie z krzesła i razem turlaliśmy się po podłodze, a
Usui co chwile mnie gilgotał.
-Już będziesz cicho?-Zapytał i pomógł mi
wstać.
-Chyba śnisz!- wrzasnęłam i usiadłam z
powrotem do śniadania. Skończyłam jeść i wstałam od stołu:
-Idę pobiegać!-krzyknęłam i chciałam wyjść
lecz zatrzymał mnie Lays.
-Nie możesz iść sama słyszałaś co mówił
hao, chce cie dopaść gdy nie będziesz się tego spodziewała, to
może również znaczyć, że gdy będziesz sama.-Gderał Lyserg, a
ja stwierdziłam że dam rade, dałam mu buziaka i wyszłam bez
słowa. Wiedziałam że gdybym nie sparaliżowała go tym buziakiem
to by za mną pobiegł niestety stał i się nie ruszał co było
okazją do wyjścia. Biegłam spokojnie wzdłuż lasu, pomyślałam
że nic się niestanie gdy pobiegam sobie w jego środku. Weszłam w
głąb i biegłam przed siebie zaczeła mi się przypominać chwila
gdy pierwszy raz pojawił się ten psychol i lenny który uratował
mi życie... Był wtedy wredniejszy i bardziej zamknięty w sobie.
Dobiegłam do jakiegoś jeziorka. Usiadłam przy nim i wgapiałam się
w wode. Nagle spostrzegłam że na innym brzegu jeziora ktoś siedzi.
Od razu poznałam tą osobe, podeszłam do niej i przytuliłam od
tyłu.
Hao *O* w końcu
OdpowiedzUsuńNo właśnie, dobrze to ujęłaś :D
Usuń