Gdy wyszłam poszłyśmy z dziewczynami do pokoju Anny Zamknęłam drzwi i przerwałam cisze.
-Może przeniesiemy sie do jednego pokoju? Widziałyście jak yoh odbiło a len i trey cały czas wrzeszczeli! Odbija im gdyby nie ja nie mam pojęcia co by sie stało Annie.
-A co z yoh.?-zapytała mnie Tamao.
-Jest zatrzaśnięty w kabinie prysznicowej gdzie naparzany jest lodem- Zaśmiałyśmy się.
-Myślę że to dobry pomysł z tym wspólnym pokojem- zagadala Anna a dziewczyny przytaknęły. Wybrałyśmy pokój anny ponieważ już tu miałyśmy wszystkie rzeczy i był dosyć wielki. Umówiłyśmy się za godzinę w jej pokoju ze wszystkimi rzeczami, Anna miała za ten czas posprzątać. Pobiegłam do swojego pokoju po drodze wchodząc do pokoju yoh. Gdy znalazłam się w jego łazience zaśmiałam się, nie udało im się otworzyć kabiny właśnie próbują wyciągnąć go przez gorę co się nie udało, ponieważ sople wtedy jeszcze mocniej uderzały. Zobaczyłam, że yoh tworzy kontrole ducha. Podeszłam do kabiny jakby nigdy nic otworzyłam ją i dmuchłam wywalając amidamaru z ciała szamana.
-Wypuszczam cie, lecz nie myśl, że ci
odpuścimy. Mam nadzieje, że to był ostatni raz, uwierz mi
oszczędziłyśmy cie teraz. Fiyi chodź spadamy.-zabrzmiało to
jakbym mówiła, że oszczędziłyśmy go z fiyi a tak naprawdę na
myśli miałam jeszcze Pirike. Koledzy zanieśli Asakure pociętego
przez lód i posiniaczonego do łóżka, po czym coś jeszcze gadali,
lecz ja już byłam za drzwiami. Len wyszedł ze mną.
W
pokoju Lena
-Chika on nie chciał...-chyba chciał
powiedzieć coś więcej, lecz zamilkł, gdy zobaczył, że się
pakuje.
-wyjeżdżasz?-zapytał.
-Nie
idę
do innego pokoju. Yoh’owi tak odbiło, ty też wydawałeś się
wkurzony
na Jun.
Nie
wiadomo
co ci kiedyś może odbić, a ja nie będę
żyć w strachu.-Len
wydawał się zszokowany.
-Ale ja nigdy, bym tak nie zrobił... Nie
oceniaj mnie po innych!-denerwował się Tao.
-To nie zmieni mojej decyzji, będę u anny,
razem z piliką,Tamao i jun.-Len miał coraz dziwniejszą mine.
-Dlaczego w 5?-zapytał.
-Żadna nie chce być sama, widać, że nie
umiecie nad sobą panować, yoh wydawał się najspokojniejszy, lecz
nie chce sobie wyobrażać co by się stało, gdybym nie wkroczyła.
-Ale ty nie jesteś sama, mogę cie przecież
przed nimi uchronić!-wrzasnął.
-Ale kto uchroni mnie przed tobą...-szepłam i
wyszłam ze wszystkimi rzeczami w kierunku pokoju anny. Nie widziałam
jego reakcji... i się ciesze...
W
pokoju anny
Zamknęłyśmy się i usiadłyśmy na kocu w
pokoju. Nie odzywałyśmy się ani słowem, wiedziałyśmy, że każda
chce się z czegoś wygadać, lecz żadna nie umiała zacząć.
Pierwsza wybuchła Anna.
-A jeśli od by...-zamilkła łzy nie pozwoliły
jej dalej mówić.
-faceci to świnie, myślałam, że yoh jest
najnormalniejszy, jednak jeśli on tak chciał zrobić to reszta...-
Tamao wybuchła, kiedyś zakochana w yoh odpuściła sobie gdy
dowiedziała się że anna jest jego narzeczoną.
-Świat
stanął do góry nogami wszystko się zmieniło. Nawet ty anno. Kto
by pomyślał,
że
będziesz płakać... i to z powodu kogoś niby normalnego.-Jun już
też się rozklejała, niby nie było dużo do płaczu,
ale
czułam,
że
każda ma osobisty problem, minęło
już sporo czasu wypłakiwałyśmy się, darłyśmy użalałyśmy
i
śmiałyśmy. Pojawiały
się coraz
inne tematy, postanowiłyśmy jak najmniej gadać teraz o yoh jednak
nie unikać tego,
co
chcemy mówić. W końcu wybuchłam jeszcze większym płaczem niż
wcześniej.
-Len nie chciał, żebym się od niego
wynosiła, powiedział, że uchroni mnie przed innymi... Wyszłam
zostawiając go słowami „ale kto uchroni mnie przed tobą”.
Wyszłam i starałam się nie myśleć o niczym...-Powiedziałam i
wybuchnęłam jeszcze bardziej a pilika mnie przytuliła.
-Czy ty coś do niego czujesz? Zapytała tamao.
-Chyba nie, ale żal mi go zostawiać, gdy
zrobił dla mnie tyle dobrego.-wyszlochałam.
-Rozumiemy- powiedziały przez łzy.
-Dziewczyny myślę, że starczy na dziś
użalania się pokażemy im jutro co to jest walka, którykolwiek
będzie walczył pokonamy ich. Pierwsza drużyna to ja i pilika
spokojnie ich zmieciemy!-wrzasnęłam i wzięłyśmy się w garść.
-To idziemy się ogarnąć?-zapytała anna.
-Tak, to która pierwsza zajmuje łazienkę-
Zapytała tamao, wiedziałam, że to długo potrwa.
-Wiecie
co, jest nas pięć a łazienka jedna, każdej to zajmie trochę
czasu czasu,
tym bardziej że
jesteśmy
w okropnym stanie, postanowiłam,
że
dzisiaj ostatni raz wykąpie się w starym pokoju.-Powiedziałam.
-Chika,
a jak lenowi odbije? Widziałaś,
że
nie chciał cie oddać...-anna się
o mnie bała.
-Dam rade tylko prysznic i wychodzę. Jak coś
będę głośno wrzeszczeć.-wzięłam piżamę jeszcze z metką,
bieliznę i wszystko, co potrzebne. Wyszłam z pokoju słysząc:
Powaliłaby go jednym palcem. Uśmiechnęłam się, lecz tylko na
chwile. Już stoję przed drzwiami pokoju lena. Zapukałam.
-Czego?-wrzasnął lenny a ja weszłam.
-Mogłabym
u ciebie wziąć prysznic? Nie chce mi się czekać aż dziewczyny
skończą.-leny
patrzył na mnie jak na ducha.
-Tak jasne łazienka jest wolna,
Płakałaś?-zapytał.
-Noo
tak troszeczkę-
powiedziałam i nie zwracając na niego uwagi weszłam do łazienki.
Popatrzyłam w lustro, wyglądałam okropnie, podkrążone oczy cała
twarz czerwona i napuchnięta. Dziewczyny pewnie też tak wyglądają,
nie zwracałyśmy uwagi na nasz wygląd. Weszłam do prysznica.
Po wyjści z niego czułam się o niebo lepiej. Założyłam nową
zwiewną sukienke do spania: fioletową, satynową z koronką i
wstążeczkami. Pozbierałam rzeczy i wyszłam
z łazienki. Poczułam na sobie wzrok lena.
-Chika...-chciałam wyjść, lecz się
obróciłam...
-Tak?
-Zostań ze mną
-Nie- udałam się w stronę wyjścia.
-To tylko ze mną porozmawiaj.
-dobra, ale spróbuj jakichś sztuczek to nie
ręczę za siebie.-Powiedziałam i usiadłam obok chłopaka.
-Czemu płakałaś?-Zapytał.
-Już nawet nie możemy płakać?
-Więc wszystkie płakałyście?
-Tak i nic ci do tego, a teraz koniec płaczu,
bo trzeba jutro jakoś się prezentować w czasie naszego mini
turnieju.
-Jak wy będziecie spały? Zostań jeszcze
dzisiaj.
-Damy rade nie potrzebuje twojej
łaski.-powiedziałam i rzuciłam się do drzwi.
-Ładnie
wyglądasz- zatkało mnie, czy ten len tao co „ma lód w żyłach i
kamień z serca” powiedział miękko,
że
ładnie wyglądam? Odwróciłam się do niego, gdyby to było wczoraj
to bym przytuliła
się do niego i uśmiechnęła,
ale
po dzisiejszych wydarzeniach powiedziałam:
-nie musisz się podlizywać i tak nie
zostane.- i wyszłam.