Rozdział bardzo krótki, mam więcej dużo więcej, ale musze wprowadzić wiele poprawek, przeprzaszam za te 3 miesiące, ostatnio wszystko mi sie wali, troche przesłodzony rozdział. Następny powinien być lepszy, ponad 10 stron mam już gotowe, musze tylko sprawdzić błędy. Jeszcze raz przepraszam i obiecuje ze dotrwam do końca.
-Kto to!-wrzasnął i po chwili miałam
guan-dao przy szyi. Widziałam że się na mnie nie patrzy i wyczuł
po prostu gdzie jestem. Cicho się schyliłam aby nie kapnął się
że zmieniam otoczenie.
-I tu cie mam-wyszeptałam mu na ucho i po
chwili siedziałam na jego brzuchu okrakiem.
-Chika! Co ty tu robisz przecież zawsze
biegacie do polanki! Sorry, że cie chciałem zabić, nie wiedziałem
że to ty.-mówił zaskoczony lenny.
-Nie mogę już z ścieżki sobie zejść?
Spoczko nic się nie stało najwyżej już nie miałby kto drażnić
tego całego hao.-zaśmiałam się i spostrzegłam że lenny się
czerwieni.
-Coś się stało? Jesteś cały czerwony.
-Emmm czemu na mnie siedzisz.-zapytał a ja się
zorientowałam, że z niego nie zeszłam.
-sorki wiem jestem ciężka...-Już chciałam
zejść a len złapał mnie lekko usiadł przyciągnął do siebie i
zaczął całować. Znowu to cholernie przyjemne uczucie. Lekko już
nas rozłączał lecz ja przytuliłam go mocniej i kontynuowałam
wcześniejszą czynność. Gdy przerwaliśmy żadne nie przepraszało
tak jak ostatnim razem, zeszłam z niego położyłam się obok i
razem podziwialiśmy obłoki.
-Patrz ostrogłowy królu tam jest króliczek.
-Rzeczywiście, hmm... zobacz a tam jest coś
na kształt guan-dao- zaciekawił się len.
-A obok tego jakaś brzydka postać z czubem na
głowie...-udałam zamyśloną po czym się roześmiałam.
-Coś sugerujesz?-teraz zrobił minę a'la
foch.
-nie nic takiego tylko jakiegoś brzydkiego
chłopaka z czubem na głowie i guan-dao...
-Zapłacisz mi za to żabciu.-wstał przewiesił
mnie przez ramie i biegł coraz bliżej jeziora.
-Len, nie nie chce być mokra, Len nie,
leeeeeeeeeen.-wrzeszczałam jak jakaś uprowadzana.
-Ciiii,- powiedział i wskoczył ze mną do
jeziorka. Nagle w jeziorku mnie puścił.
-Leeeen ja nie umiem pływać- krzyknęłam
zaczęłam udawać że się topie i powoli lekko się śmiejąc
opadałam w kierunku dna. Słyszałam jego stłumione krzyki i co
chwilowy plusk nurkował i wynurzał się a ja popłynęłam na dno,
3 metry pod brzegiem. Dzięki coraz to nowym zdolnościom umiem
oddychać pod wodą biorąc wcześniej solidny haust powietrza. Nie
długo ale umiem. Czułam że na razie wystarczy i wynurzyłam się
ze śmiechem. Len popatrzył na mnie i zaczął się drzeć:
-wiesz jak się wystraszyłem!Nigdy więcej tak
nie rób!!!
-Noo dobrzee dobrzeee-Podpłynełam do niego i
po raz kolejny zaczęliśmy się całować. Gdy odłączyliśmy się
chyba chciał znowu się przybliżyć lecz ja dałam mu buziaka w
policzek i wrzasnęłam że gramy w buziakowego berka. Len się
zaśmiał.
-Co się śmiejesz goooniszz- krzykałam a len
już ruszył w kierunku mnie. Pływaliśmy, goniliśmy się nawzajem,
dawaliśmy buziaki i podtapialiśmy. Gdy wyszliśmy śmiałam się z
czuba lena którego w tej chwili nie było. Jego włosy teraz były
ułożone podobnie jak u yoh tylko dłuższe.
-Haha, już nie jesteś ostro
włosy.-chichotałam.
-A ty już nie masz idealnych włosów tylko
loczki- rówienż się śmiał, nie przejęliśmy się naszymi
fryzurami i ruszyliśmy w kierunku domu, robiło się już ciemno.
-Chika... Czyli ze... My... Chodzimy?-zapyta
lekko poddenerwowany len.
- Nie słyszałam jeszcze takiego pytania- odpowiedzialam spokojnie.
-emmm a co byś mi odpowiedziała?
-Jakby chciał kiedyś spytać to ci odpowiem.- powiedziałam i szliśmy w ciszy...
20 min później- Nie słyszałam jeszcze takiego pytania- odpowiedzialam spokojnie.
-emmm a co byś mi odpowiedziała?
-Jakby chciał kiedyś spytać to ci odpowiem.- powiedziałam i szliśmy w ciszy...
-Len dom jest w tamtym kierunku...-pokazałam ręką kierunek, lecz ten powiedział że idziemy na spacer, wtedy siedziałam znów cicho... Szliśmy ulicami naszego miasta aż doszliśmy do jakiejś jaskini...
-Len ją się boję gdzie idziemy- zapytałam drżącym głosem.
-Zaufaj mi, nie ma się czego bać...
-Nie Len ją się wracam!-ruszyłam w kierunku wyjścia, fioletowowlosy przytulił mnie i wziął na ręce przytuliłam się mocno i len kontynuował trasę. Nie wiem jak szliśmy bo zasnęłam...
Gdy się obudziłam szybko spostrzegłam że nie jestem w swoim łóżku, lecz na jakimś hamaku, obok mnie leży len i patrzy się na mnie. Rozglądnęłam się do okola byliśmy w pięknym miejscu wszędzie kolorowe kwiaty roślinność, hamak, trawa różnej długości, mały stawek coś na podobiznę oczka wodnego, byłam wniebowzięta.
-i jak ci się podoba- zapytał len
-Jest pięknie, dlaczego mnie tu przyprowadziłeś?-wstaliśmy z hamaku.
-chika... Czy ty chciałabyś że mną chodzić?-zapytał zaczerwieniony len i podarował mi małego fioletowego kwiatka.
-Lenny... Nie przeszkadza ci to że jest pomiędzy nami prawie 3 lata różnicy...?
-Nie...
-Tak- odpowiedziałam i zaczęłam go namiętnie całować.
-Czyli jesteśmy para?-zapytał gdy pół godziny później siedzieliśmy w hamaku.
-Tak z tego co wiem to tak- uśmiechnęłam się w stronę mojej drugiej połówki.
-Wracajmy wszyscy się pewnie martwią w końcu nie ma nas cały dzień...
-I noc...
-Cooo!! - Dopiero teraz zauważyłam że już jest dzień.
-Wracajmy...
-Dobrze, którędy?
-Możemy iść przez wodospad, ścieżkę lub przepłynąć łódka...
-Może tak na wariata?-więcej nie musiałam mówić len skoczył że mną za rękę w ścianę wodospadu. Teraz dopiero zdałam sobie sprawę że to miejsce było ukryte za wodospadem. Spadaliśmy sobie spokojnie z 30 metrów za rękę do wody, była głęboka a my świetnie pływamy wiec nic się nie stało. Wyszliśmy z jeziorka do którego wpadał wodospad i udaliśmy się w stronę domu. Moja ręka odszukała rękę lena i szliśmy całą drogę z splecionymi palcami.
-Len może na razie nie będziemy nikomu mówić.?
-Chcesz udawać że nie chodzimy?
-Nie po prostu nie będziemy im tego oznajmiać gdy się domyśla sami będzie ok... Na razie glupio mi po incydencie z yoh. Dziewczyny straciły wszelki szacunek i zaufanie do chłopaków. Nawet pilika do treya chodź w mniejszej ilości. Jun stara się utrzymywać dobre relacje z tobą ale też trzyma się trochę dalej...
-Dobrze wiec gdy sami zauważą to potwierdzimy.
10 min później.
Wchodzimy do domu. Chcieliśmy delikatnie się przemknąć lecz zauważyli nas z kuchni.
-Len chika chodźcie tu!-wrzasnęli, a ja z lenym wymieniliśmy się spojrzeniami pościliśmy ręce i poszliśmy do kuchni.