piątek, 27 września 2013

Rozdział XV "Udało mi się stworzyłam promyczek"

Powracam, wiele rzeczy sie u mnie zmieniło, internetu nie powinno już brakować, a na nowym mieszkaniu jest lepszy zasięg, mam nadzieje że ktoś jeszcze ze mną jest i wstawiam długi rozdział :D

W pokoju
-Już miałam po ciebie iść, chika już my 3 zdążyłyśmy się wykąpać a teraz kąpie się tamao.-Powiedziała anna.
-Len mnie zatrzymał, ale nie bójcie się to była tylko rozmowa.
-Myślę, że len nie zrobiłby krzywdy, znaczy na pewno nie Chice.-zagadała Jun.
-Dzisiaj powiedział, że ładnie wyglądam...
-W tej piżamce?? dziwisz się nie jeden chciałby cie teraz schrupać.-zaśmiała się pilika. Humory nam powoli wracały, warto się czasem wyżalić i wypłakać. Zaśmiałam się, tamao już do nas dołączyła postanowiłyśmy jeszcze raz obgadać walke.
-Już wam przygotowałam stroje- Powiedziała Jun i podała mi 2 pary zielonych spodenek i zielono-granatowe gorseciki przed pępek. Stroje nam się spodobały. Do tego miałyśmy glany. Zdziwiłam się że to wszystko wybrała tamara.
-No co zaszalałam- Uśmiechnęła się różowo włosa, a my się śmiałyśmy.
-Wyczułam wzrost forioku u piliki.
-Jupiiii!- zaczęłyśmy się drzeć jak tępe.
-Plan jest taki pilika walczy a Chika jest na wypadek, gdyby coś się stało. Dziewczyny wierzymy w was.-Powiedziała Anna.
-My usiądziemy, na ławkach które wcześniej wyniesiemy z piwnicy- dodała jun.
-chodźmy spać. Czeka nas ciężki dzień, walka o 14. dobranoc- stwierdziła tamao.
-dobranoc- krzyknełyśmy wszystkie i zgasiłam światło. Ja, Anna i pilika spałyśmy na podłodze a jun i tamao na łóżku anny.
-obudźcie mnie od razu jak wstaniecie.-powiedziała pili i zasnęłyśmy.
Rano
Anna zbudziła mnie w myślach, po czym delikatnie obudziłyśmy wszystkie, doprowadziliśmy się do porządku, zjadłyśmy śniadanie i wyjechałyśmy na rolkach na wczorajsza polankę. Nie próbowałyśmy za dużo umiejętności, ponieważ nie chcemy stracić forioku przed walką,ćwiczyłyśmy kondycje. Ja i pilika biegałyśmy a anna tamao i jun robiły brzuszki, dzisiaj miałyśmy na sobie takie same stroje jak wczoraj lecz oczywiście świeże, każda zaopatrzyła się w 5 takich stroi. Gdy była godzina 11:30 zaczęłyśmy się zbierać do domu. O 13:10 byłyśmy już w środku. Chłopaki już wstali latali po całym domu jak popaprańce, gdy zobaczyli nas ucichli popatrzyli się zrobili duże oczy i wrócili do poprzedniego biegania po domu. Weszłyśmy do pokoju, szybko wzięłyśmy po kolei prysznic i przebrałyśmy w nasze stroje do walki, zostało 20 minut związałam włosy w dwa wysokie kucyki, a pilika związała warkoczyki. Podeszła do nas Anna, dała mi 4 metrowe wstążki i kazała zawiązać je w kucykach na frotkach, gdy ją zdejme frotka zostanie a moje włosy będą nienaruszone. Pilika dostała medalion, który chronił ją prezed całkowitym utraceniem forioku w końcu, gdy człowiek je straci to nie odradza mu się, a gdy straci je szamaman po krótkim czasie się odradza. Wszystkie zeszłyśmy na dół, zostało pięć minut usiadłyśmy sobie na trawie a dziewczyny poszły na trybuny, gdzie siedzieli wszyscy chłopacy, najprawdopodobniej czekają do startu, aby wybrani wyszli na środek. Przesłałam jeszcze trochę forioku dla piliki jej sie bardziej przyda chociaż już i tak nieźle wzrosło. Na środek wyszedł Morty:
-Dobra wywołuje drużyny do pierwszej walki. Drużyna chłopaków: Trey, Layserg,Joko i Ryu. Drużyna dziewczyn:Pilika i Chika- Wyszłyśmy na środek a chłopakom szczeny opadły.
-Tylko one? Zwykły człowiek i słaba nowicjuszka?-Zakpił joko.
-Tak tyle wystarczy na waszą przegraną.-Odburknęłam, na widowni siedzieli Faust len yoh tamao jun i anna.
-Dobra starczy pogaduszek walkę czas zacząć, start!-wrzasnął morty i szubko usunął się obok „widowni”.
-Oddajemy wam pierwszy ruch- powiedziała pilika.
-Boże, do czego dochodzi mam walczyć z własną siostrą.-jęknął trey.
-Ja zacznę, bo zapewne trudno ci zrobić atak na młodszą siostre.-Powiedział lays a trey mu zaufał wiedział, że nie zrobi jej śmiertelnej krzywdy.
-Ja ją zwiąże a wy zajmijcie się chiką- wiedziałam, że lays po prostu wiedział, że po przedwczoraj nie chce ze mną walczyć.
-Możemy zaczynać walkę czy wolicie dalej gadać- wrzasneła do drużyny przeciwnej Pilika, wychodząc na środek i zostawiając mnie z tyłu co zdziwiło jeszcze bardziej chłopaków.
-zaczynamy! Chloe zwiąż ją!-wrzasnął lays, a chloe ruszyła w kierunku piriki. Wyczułam jej pewność siebie to mi wystarczyło do uśmiechu. Pirkia jednym dmuchnięciem zmroziła wahadełko, które teraz było nieruchome obok niej.
-PIRKA! Od kiedy ty...-zaczął lecz nie skończył horo horo, ponieważ jego siostra zaatakowała. Zaczęli walczyć, Lód w lód. Zauważyłam, że Ryu i joko biegną na mnie nie przejęłam się zbytnio troszeczkę forioku i poślizgnęli się na kałuży błota, zaśmiałam się byli ubrudzeni od stóp do głów.
Moja partnerka właśnie pojedynkowała się z bratem widziałam w jego oczach zaskoczenie i złość. Właśnie zaatakowal ja całą falą śniegu zużywając całe forioku jednak ona pokazała następne umiejętności dmuchając w to ogniem i wyparować śnieg. Trey był bez forioku, jeden z górki zostało 3 postanowiłam pomóc.
-Pili, mogę też jednego?-zapytałam z nutką dowcipu.
-Pewnie bierz ile chcesz.-odpowiedziała i zaśmiała się. Chłopaki byli spięci walką a my cały czas się śmiałyśmy. W moją stronę biegł ryu z jomatano oroczi. Nie przejęłam się zbytnio.
-FIYI, FORMA DUCHA! DO GLANÓW!-Stworzyłam kontrole, wszyscy byli w szoku myśleli, że ją mam od dawna...
-Ale jak ty... Rio nie dokończył dostał z glana z moim duchem stróżem w środku. Odleciał kilka metrów do tylu. Nawet dobrze jak na pierwszy raz. Zastawaniem sie pobawić sie jeszcze czy juz to skończyć.
-hej pili kończymy czy jeszcze się pobawimy?
-Skończmy co zaczęliśmy, ale delikatnie przeciez nie chcemy, żeby zrezygnowali z turnieju po pierwszej walce.-zaśmiałam sie z slow przyjaciółki.
-Dobrze wiec, FORMA DUCHA jedność.- no w końcu już tyle czekałam aż zrobi kontrole ducha. Teraz joko stracił çalë swoje forioku. I to w głupi sposób mianowicie 7 razy pod rząd zrobił formë ducha tracąc na to całe forioku a pilika juz chyba sie nudzi ciągłym pozbawianiem go tego. Od tylu nadbiegł layserg. Wiedziałam, że pili nie zdąży sie uratowac, zatrzymałam go winoroślami które  wyrosły i go związały na moje zawołanie, szybko się uwolnił, lecz ja juz zdążyłam ostrzec przyjaciółkę, momentalnie sie obróciła i zaczęła biegać na około laysa owijajac go własnym wahadełkiem. Dla laysa chyba nawet nie używała forioku. Jakimś cudem nie mógł sie rozplatać  nie niszcząc broni wiec powoli próbował co mu nie wychodziło.
-to co ja mam sie zabrać za ryu czy tak jak sie umawiałyśmy ty wszystkich załatwiasz?-zapytałam ze spokojem.
-Nudzą mnie załatw go.
-Dobra, ryu. Koniec walki.-powiedziałam i zdmuchnęłam z niego ostatni pokład forioku.
-Pierwszą walkę wygrały dziewczyny!-obwieścił morty. Chłopaki byli źli, kłócili sie nawzajem jedynie yoh len i lays nic sobie nie robili z przegranej, czułam, że miało to jakiś związek z naszym ostatnim wspólnym treningiem, lecz nie wnikałam. Yoh co chwila spoglądał na anne która jakby nigdy nic kibicowała nam w najlepsze w jeszcze bardziej kuszącej sukience niz wczoraj, tiaki tam prezent dla zazdrośnika teraz wszyscy zwracali na nią uwagę. Można było przyuważyć jak asakura policzkuje treya za to że powiedzial „ale annà świetnie wygląda”. Zaśmiałam sie i udałam z dziewczynami do pokoju. Przebrałam sie i poszłam z piliką i anną na spacer. Jun i tamao zostały w POKOJU i oglądały jakieś telenowele. Co jak z opowieści innych wynika, że zawsze robiła annà.
-Ale ja dawno nie byłam na spacerze.-ucieszyłam sie jak wyszłyśmy z bramy.
-Jak długo?-zapytała pirika
-Jak miałam 7 lat to wyszłam do pobliskiego sklepu.-zaśmiałam się. W moim życiu, że tak pomyśle ubyło trochę rolek. Gdy byłyśmy jakiś kilometr od domu, zza rogu wyszedł len i yoh. Len zerkał na mnie co chwile.
-Gratuluje wygranej -fuknął.
-Dzięki następnym razem tez was zgnieciemy.-stwierdziła pirika i szybko sie oddaliłyśmy aby oddzielić anne od yoh. Udałyśmy sie w stronę ulubionej polanki na której trenowaliśmy.
"anuś oni nas śledzą bardzo mocno wyczuwam lena i kogoś obok."
"skoro piri jest teraz pół szamanką to rozbudzmy w niej reshi i pogadajmy w myślach w trojkę."
"hej pirkia nie przestrasz sie to jest reshi nowa umiejętność możemy porozumiewać sie poprzez mysli"
‘‘o fajnie patrzcie chyba to umiem”
"ok ale teraz sie skup chika wyczuła z tylu lena i yoh."
„plan jest taki, Idziemy na polankę jeśli po tych 20 km sie nie zmęczą to po 3 min siedzenia na polance wstaniemy i zakatujemy z nienacka i przywiążemy ich do drzewa moja wstążką.”
Całą drogę gadałyśmy już normalnie. Tak jak przypuszczałam po tych zmianach wszyscy faceci pożerali nas wzrokiem jeden nawet do nas dołączył przedstawił sie i był miły, lecz nagle "coś" wciągnęło go do krzaków. Dotarłyśmy do polanki
„są za tamtymi krzakami anno zostan, pirika ty idziesz na yoh ja złamie lena.”- wysłałam myśl do dziewczyn. Momentalnie znaleźliśmy sie za nimi nie szukali nas wzrokiem po polanie nie widzieli ze jesteśmy bliżej niż sie spodziewają. Momentalnie obwiązałam ich wstążką uniemożliwiając im ruch.
-Ładnie to tak podsłuchiwać!-wrzasnęłam i z pili zaczęłyśmy ich ciągnąć do anny.
-Gdzie Ghui- Zapytała nie zwracając uwagi na nic.
-Jaki ghui?-krzyknęli obydwaj.
-no co wciągnęliście go jakieś 30 min temu i juz nie pamiętacie?
-No... My... Ten- zaczal yoh.
-Gdzie on jest!-wrzasnęłam.
-W bezpiecznym miejscu.-powiedział spokojnie lenny, a mnie szlag trafiał. Przecież byle śmiertelnik nie zabije nas chyba.

-Gadaj, nie chcesz się narażać na mój gniew.-Wkurzyła się pili.
-Tak, bo jeszcze zwykły człowiek mnie pokona.-zaśmiał się len.
- Lepiej jej nie drażnij.-Ostrzegłam.
-Chika spokojnie, jest w drodze na Karaiby...-Powiedział yoh.
-Po co jej to mówiłeś tłumoku!-Poleciało od lena do asakury.
-A to była jakaś tajemnica?
-Była czy nie macie już nas nie śledzić, nie porywać naszych znajomych i zająć się sobą-Rykłam na chłopaków.
-Wynocha- Wrzasła Usui.
-Zostaniemy odpoczniemy w końcu mamy zająć się sobą.-rzekł yoh i ruszył w kierunku Anny.
-Nie, my pierwsze znalazłyśmy to miejsce- powiedziałam i zagrodziłyśmy im drogę.
-Odsuńcie się chce porozmawiać z anną.
„anno chcesz gadać z yoh?”
„nie”
-To, że ty chcesz gadać z Anną nie znaczy, że ona chce z tobą. Nie będziesz z nią gadał puki nie będe wiedziała że tego chce!-rykłam.
-Emmm, Chichi on już jest w połowie drogi od ciebie do anny.-Stwierdziła pilika
„Anno czy moge się nimi zająć?”
Momentalnie zamknęłam oczy, skupiłam się i po chwili asakura taplał się w małej, ale za to głębokiej kałuży.- Chyba moje uczucia też mają wpływ na to co robie, miał się tylko poślizgnąć.
-No co jest- zdziwił się.
-Mówiłam, że do puki nie będzie chciała to nie będzie z nim gadała.
-Jak ty to robisz! Ile forioku to musi zużywać!
-Nie powinno cie to obchodzić! Nie zużywam praktycznie nic, jeśli chcesz wiedzieć.
-Co!-wtrącił się len
-Ale jak?-zapytał yoh stojąc już obok kałuży.
-Nieważne- powiedziałam a asakura znowu podążał w kierunku Anny, która ufała, że jej pomożemy dlatego stała niewzruszona. Pobiegłam w kierunku yoh
-Nie chce tego robić, ale muszę cie pozbawić kontroli. Amidamaru do miecza, teraz do antyku!- Starszy asakura zaczął przyjmować forme ducha a ja zachichotałam.
-Nie możliwe, żebyś ją jej pozbawił, ponieważ jeszcze jej nie ma-śmiała się pilika.
-Możecie mi to wszystko wytłumaczyć!
-Nie!- wrzasnęłyśmy z pili. Stracili na chwile orientacje co ja wykorzystałam na powieszenie yoh za nogi na drzewie.
-Coooo! Len idź po chłopaków.-powiedział wkurzony asakura.
-Stój, ty też nas śledziłeś! Będziesz cierpiał jak yoh. Może nawet zetnę ci ten rożek z łba- krzyknęła Usui a ja się śmiałam, z klena zaraz pokona niby nie szamanka.
-Przesadziłaś! Bason Atak Szybkiego tępa!-Zaczął wrzeszczeć a ja śmiałam się i obserwowałam walkę jeśli to w ogóle można tak to nazwać. Pilika bardzo szybko robiła uniki.
„nie wiem ile ma forioku ale za 7 sekund rzuć mi wstążke.”
Jak poprosiła tak zrobiłam minute później fioletowo włosy był już przewieszony wstążką jak yoh. Padłyśmy ze śmiechu również anna, która właśnie do nas doszła.
-z czego się śmiejecie?!
-hahaha no bo my nawet nie miałyśmy formy ducha i nie straciłyśmy praktycznie forioku! A teraz spadamy. Anno a może ty też wymierzysz im jakąś kare?-gadała pilika
-Pewnie, poczekajcie- anna zdjeła korale wykonała kilka znaków rękami i po chwili bason i amidamaru byli uwięzieni.
-Możemy iść, może rano po nich wrócimy. Oczywiście, jeśli humorki nam na to pozwolą.-stwierdziła spokojnie anna.
-Hahahah nie w tych wstążkach nawet nie ma Fiyi, a oni nie umią się z tego wyplątać.-śmiałam się razem z dziewczynami powoli uspokajając się i wstając z trawy.
-Paaaaaaa- Powiedziałyśmy i udałyśmy się w kierunku domu, słysząc tylko coraz cichsze wrzeszczenie chłopaków. Oczywiście przez całą droge widziałyśmy dużo chłopaków spoglądających na nas, lecz nie wiele zwracając na nich uwagi gadałyśmy.
W domu
-Jesteśmy- wrzasnęłam po wejściu do domu.
-Taa fajnie, a nie widzieliście może yoh i lena, wyszli i dosyć długo nie wracają- pytał się nas ryu. Czułam, że wszystkie trzy zaraz wybuchniemy śmiechem, co na szczęście się nie stało.
-Spotkałyśmy ich na mieście, mówili, żebyśmy się nie martwili, bo nie wrócą dzisiaj na noc.-powiedziała Anna i poszłyśmy do siebie. W pokoju opowiedziałyśmy wszystko dziewczyną, które nam pogratulowały pomysłu. Siedziałyśmy z dziewczynami i gadałyśmy. Dziwiłam się, że jun nie wściekła się jak gadałyśmy o tym że powiesiłyśmy jej brata na drzewie. Wszystkie się wykąpałyśmy i poszłyśmy spać o 23.
Godzina 00:00
Dlaczego nie mogę spać, wszystkie usnęły a ja leże i nie mogę. Idę zobaczyć co u chłopaków. Niewiele myśląc, że może być mi zimno, ubrałam krótkie spodenki, bluzkę na ramiączkach bez pępka i wyskoczyłam po cichu przez okno.
„bądź ostrożna, jeśli moje reshi dobrze działa to yoh śpi a len próbuje wymyślić coś, żeby się uwolnić. To trochę długa droga ale cie nie zatrzymywałam, nie spałam. Dobranoc”
„dziękuje anuś że mnie nie powstrzymałaś.Śpij dobrze.”
Biegłam przed siebie. Nie miałam praktycznie nic. Moje 2 z moich 3 wstążek były na drzewie jedna została w domu. Zero broni rozpuszczone włosy, brak ciężarków o dziwo nawet rolek. Biegnąc skapnęłam się, że mam na sobie 2 kilowe adidasy, ale one nie pomogłyby mi, gdybym została zaatakowana. Miałam tylko Fiyi. Oczywiście jest jeszcze natura, ale nie chce jej aż tak dużo wykorzystywać. Jestem już niedaleko nie wiem ile czasu minęło, lecz nie przejmowałam się tym mam nadzieje, że chociaż jeden nie śpi. Zaczaiłam się za krzakami i obserwowałam chłopaków. Yoh spał ze spuszczonymi dłońmi, a len się wiercił. Raczej nie spał. Po cichu wskoczyłam na drzewo, na którym wisiał, powoli zeszłam na dół zaczepiłam się na nogach i weszłam w pozycje wiszącą kilka centymetrów obok lena.
-Co ty tu robisz?-zapytał.
-Nie mogłam spać...
-I dlatego przyszłaś tu 20 km w środku nocy?
-A co miałam leżeć i obracać się z boku na bok?
-Lepsze to niż bieganie w środku nocy.
-Wy dalej się nie uwolniliście? To naprawdę zwykły węzełek, nie jakaś śmiertelna pułapka.
-Mocny węzeł, gdzie się tego nauczyłyście?-powiedział a ja się zaśmiałam.
-Ja się tego nauczyłam przy nauce wiązania butów pilika raczej też.
-Coo... Wytłumacz mi, o co chodzi z piliką i tym nie używaniem forioku?
-kiedyś zrozumiesz. Dlaczego nie śpisz?
-Nie mogę, próbuje się uwolnić.
-Uspokój się i tak się nie wyplączesz. Tracisz siły na nic.-powiedziałam i zaczęłam lekko drzeć, gdy biegłam byłam rozgrzana, a teraz robiło mi się zimniej.
-Zimno ci...
-eeee tam wytrzymam, to tylko chłodek.-odpowiedziałam chociaż nie byłam pewna tych słów.
-Widze, że nie wytrzymasz...-Len zaczął się rozhuśtywać.
-Len co ty robisz.-zapytałam. Momentalnie przybliżył się do mnie i przytulił do góry nogami. Po moim ciele przeszła ciepła aura.
-Hmmm... serce z kamienia i lód w żyłach powiadasz.-zaśmiałam się i dałam mu buziaka w policzek.
-dziękuje- dopowiedziałam a len się nie odzywał.
-śpisz- zapytałam.
-nie.
-Ciesze się chwilą...-odpowiedział i w tym momencie to ja zamilkłam, teraz wydają mi się prawdą przypuszczenia anny, lenny chyba coś do mnie czuje.
-Puść...-powiedziałam a len z miną „przepraszam chwila słabości” mnie puścił.
-nie nie o to chodzi, poczekaj- len wpatrywał się w moje ruchy.
-zaczep się nogami.-jak kazałam tak zrobił. Odwiązałam go.
-Teraz delikatnie i po cichu zejdź.
-dlaczego mnie uwolniłaś.
-Nie uwolniłam cie nadal jesteś w moich sidłach.-zaśmialiśmy się po cichu, aby nie obudzić asakury.
-To co teraz ze mną zrobisz?
-nic- powiedziałam, po czym poprosiłam, aby poszedł za mną. Poszłam tylko 5 metrów od drzew, ponieważ zauważyłam tam miejsce na ognisko. Usiadłam z lenem na kłodzie.
-Raczej ognia nie rozpalimy, ale posiedzieć możemy.
-weź nie marudź i mnie przytul, bo zimno.-powiedziałam a len bez słowa mnie przytulił. Siedzieliśmy w milczeniu. Czułam że lenowi też jest zimno miał gęsią skórke. Wytężyłam umysł z całej siły próbowałam rozpalić ognisko. Mocno się skupiłam nagle spostrzegłam mały promyczek w miejscu gdzie miało się pojawić ognisko. Palił się chwile i zgasł.
-Widziałaś to- zapytał zdziwony len.
-Tak! Tak! Tak! Udało mi się stworzyłam promyczek, miało być ognisko, ale nie podejrzewałam że mi się w ogóle uda cokolwiek. Udało sie- cieszyłam się i z przypływu emocji zaczęłam całować lena w usta, Wydawał się zaskoczony, lecz odwzajemnił pocałunek. Po kilku sekundach momentalnie oderwałam się od niego.
-Przepraszam... nie powinnam...-wyszeptałam a len nic nie powiedział, lecz przybliżył do mnie i znów pocałował, to chyba jest moje największe zaskoczenie w życiu. Odwzajemniłam pocałunek nie umiałam inaczej po kilku minutach jak nie kilkunastu oderwaliśmy się od siebie i patrzyliśmy sobie zawstydzeni w oczy.
-przepraszam.-len odwrócił wzrok.
-nie przepraszaj... to ja zaczęłam.-przytuliłam tao.

-spróbuje jeszcze raz stworzyć ognisko lub promyczek a ty dokładaj jakieś patyki, aby nie zgasł.-ostrowłosy przytaknął, a ja zaczęłam się skupiać po ok. 10 minutach pojawił się mały promień lekko większy od poprzedniego, udało nam się go utrzymać. Usialiśmy na ziemi bliżej ognia oparci o kłodę, na której siedzieliśmy. Po chwili kłoda robiła mi za poduszkę, zachciał mi się spać len to chyba zauważył i również się położył przytulając mnie. Po raz kolejny zasnęłam w jego ramionach.