Powracam, wiele rzeczy sie u mnie zmieniło, internetu nie powinno już brakować, a na nowym mieszkaniu jest lepszy zasięg, mam nadzieje że ktoś jeszcze ze mną jest i wstawiam długi rozdział :D
W
pokoju
-Już miałam po ciebie iść, chika już my 3
zdążyłyśmy się wykąpać a teraz kąpie się tamao.-Powiedziała
anna.
-Len mnie zatrzymał, ale nie bójcie się
to była tylko rozmowa.
-Myślę, że len nie zrobiłby krzywdy, znaczy
na pewno nie Chice.-zagadała Jun.
-Dzisiaj powiedział, że ładnie wyglądam...
-W tej piżamce?? dziwisz się nie jeden
chciałby cie teraz schrupać.-zaśmiała się pilika. Humory nam
powoli wracały, warto się czasem wyżalić i wypłakać. Zaśmiałam
się, tamao już do nas dołączyła postanowiłyśmy jeszcze raz
obgadać walke.
-Już wam przygotowałam stroje- Powiedziała
Jun i podała mi 2 pary zielonych spodenek i zielono-granatowe
gorseciki przed pępek. Stroje nam się spodobały. Do tego miałyśmy
glany. Zdziwiłam się że to wszystko wybrała tamara.
-No co zaszalałam- Uśmiechnęła się różowo
włosa, a my się śmiałyśmy.
-Wyczułam wzrost forioku u piliki.
-Jupiiii!- zaczęłyśmy się drzeć jak tępe.
-Plan
jest taki pilika walczy a Chika jest na wypadek,
gdyby
coś się stało.
Dziewczyny wierzymy w was.-Powiedziała Anna.
-My usiądziemy, na ławkach które
wcześniej wyniesiemy z piwnicy- dodała jun.
-chodźmy spać. Czeka nas ciężki dzień,
walka o 14. dobranoc- stwierdziła tamao.
-dobranoc- krzyknełyśmy wszystkie i zgasiłam
światło. Ja, Anna i pilika spałyśmy na podłodze a jun i tamao na
łóżku anny.
-obudźcie mnie od razu jak
wstaniecie.-powiedziała pili i zasnęłyśmy.
Rano
Anna
zbudziła mnie w myślach,
po
czym delikatnie
obudziłyśmy wszystkie, doprowadziliśmy się do porządku,
zjadłyśmy śniadanie i wyjechałyśmy na rolkach na wczorajsza
polankę.
Nie próbowałyśmy za dużo umiejętności,
ponieważ
nie chcemy stracić forioku przed walką,ćwiczyłyśmy kondycje. Ja
i pilika biegałyśmy a anna tamao i jun robiły brzuszki, dzisiaj
miałyśmy na sobie takie same stroje
jak wczoraj lecz oczywiście świeże, każda zaopatrzyła się w 5
takich stroi. Gdy była godzina 11:30 zaczęłyśmy
się zbierać do domu. O 13:10 byłyśmy już w środku.
Chłopaki już wstali latali po całym domu jak popaprańce, gdy
zobaczyli nas ucichli popatrzyli się zrobili duże oczy i wrócili
do poprzedniego biegania po domu. Weszłyśmy do pokoju, szybko
wzięłyśmy
po kolei
prysznic i przebrałyśmy w nasze stroje do walki, zostało
20 minut związałam włosy w dwa
wysokie
kucyki,
a pilika
związała
warkoczyki. Podeszła
do nas Anna,
dała mi 4 metrowe
wstążki
i kazała zawiązać je
w
kucykach
na frotkach,
gdy ją zdejme frotka zostanie a moje włosy będą nienaruszone.
Pilika dostała medalion,
który
chronił ją prezed całkowitym utraceniem forioku w końcu,
gdy
człowiek je straci to nie odradza mu się,
a gdy
straci je szamaman po krótkim
czasie się odradza.
Wszystkie
zeszłyśmy na dół, zostało
pięć minut usiadłyśmy sobie na trawie
a dziewczyny poszły na trybuny, gdzie siedzieli wszyscy chłopacy,
najprawdopodobniej
czekają do startu,
aby
wybrani wyszli na środek. Przesłałam jeszcze trochę
forioku dla piliki
jej sie
bardziej przyda chociaż już i tak nieźle wzrosło.
Na
środek wyszedł Morty:
-Dobra wywołuje drużyny do pierwszej walki.
Drużyna chłopaków: Trey, Layserg,Joko i Ryu. Drużyna
dziewczyn:Pilika i Chika- Wyszłyśmy na środek a chłopakom szczeny
opadły.
-Tylko one? Zwykły człowiek i słaba
nowicjuszka?-Zakpił joko.
-Tak tyle wystarczy na waszą
przegraną.-Odburknęłam, na widowni siedzieli Faust len yoh tamao
jun i anna.
-Dobra
starczy pogaduszek walkę
czas zacząć, start!-wrzasnął morty i szubko
usunął się obok „widowni”.
-Oddajemy wam pierwszy ruch- powiedziała
pilika.
-Boże, do czego dochodzi mam walczyć z własną
siostrą.-jęknął trey.
-Ja zacznę, bo zapewne trudno ci zrobić atak
na młodszą siostre.-Powiedział lays a trey mu zaufał wiedział,
że nie zrobi jej śmiertelnej krzywdy.
-Ja ją zwiąże a wy zajmijcie się chiką-
wiedziałam, że lays po prostu wiedział, że po przedwczoraj nie
chce ze mną walczyć.
-Możemy zaczynać walkę czy wolicie dalej
gadać- wrzasneła do drużyny przeciwnej Pilika, wychodząc na
środek i zostawiając mnie z tyłu co zdziwiło jeszcze bardziej
chłopaków.
-zaczynamy! Chloe zwiąż ją!-wrzasnął lays,
a chloe ruszyła w kierunku piriki. Wyczułam jej pewność siebie to
mi wystarczyło do uśmiechu. Pirkia jednym dmuchnięciem zmroziła
wahadełko, które teraz było nieruchome obok niej.
-PIRKA! Od kiedy ty...-zaczął lecz nie
skończył horo horo, ponieważ jego siostra zaatakowała. Zaczęli
walczyć, Lód w lód. Zauważyłam, że Ryu i joko
biegną na mnie nie przejęłam się zbytnio troszeczkę forioku i
poślizgnęli się na kałuży błota, zaśmiałam się byli
ubrudzeni od stóp do głów.
Moja
partnerka
właśnie pojedynkowała się z bratem widziałam w jego oczach
zaskoczenie i złość. Właśnie zaatakowal ja całą falą śniegu
zużywając
całe forioku
jednak ona pokazała
następne umiejętności dmuchając w to ogniem i wyparować śnieg.
Trey był bez forioku, jeden z górki zostało 3 postanowiłam
pomóc.
-Pili, mogę też jednego?-zapytałam z nutką
dowcipu.
-Pewnie bierz ile chcesz.-odpowiedziała i
zaśmiała się. Chłopaki byli spięci walką a my cały czas się
śmiałyśmy. W moją stronę biegł ryu z jomatano oroczi. Nie
przejęłam się zbytnio.
-FIYI, FORMA DUCHA! DO GLANÓW!-Stworzyłam
kontrole, wszyscy byli w szoku myśleli, że ją mam od dawna...
-Ale jak ty... Rio nie dokończył dostał z
glana z moim duchem stróżem w środku. Odleciał kilka metrów
do tylu. Nawet dobrze jak na pierwszy raz. Zastawaniem sie pobawić
sie jeszcze czy juz to skończyć.
-hej pili kończymy czy jeszcze
się pobawimy?
-Skończmy co zaczęliśmy, ale delikatnie przeciez
nie chcemy, żeby zrezygnowali z turnieju po pierwszej
walce.-zaśmiałam sie z slow przyjaciółki.
-Dobrze wiec,
FORMA DUCHA jedność.- no w końcu już tyle czekałam aż zrobi
kontrole ducha. Teraz joko stracił çalë swoje forioku. I
to w głupi sposób mianowicie 7 razy pod rząd zrobił formë
ducha tracąc na to całe forioku a pilika juz chyba sie nudzi
ciągłym pozbawianiem go tego. Od tylu nadbiegł layserg.
Wiedziałam, że pili nie zdąży sie uratowac, zatrzymałam go
winoroślami które wyrosły i go związały na moje
zawołanie, szybko się uwolnił, lecz ja juz zdążyłam ostrzec
przyjaciółkę, momentalnie sie obróciła i zaczęła
biegać na około laysa owijajac go własnym wahadełkiem. Dla laysa
chyba nawet nie używała forioku. Jakimś cudem nie mógł sie
rozplatać nie niszcząc broni wiec powoli próbował co
mu nie wychodziło.
-to co ja mam sie zabrać za ryu czy tak jak
sie umawiałyśmy ty wszystkich załatwiasz?-zapytałam ze
spokojem.
-Nudzą mnie załatw go.
-Dobra, ryu. Koniec
walki.-powiedziałam i zdmuchnęłam z niego ostatni pokład
forioku.
-Pierwszą walkę wygrały dziewczyny!-obwieścił morty.
Chłopaki byli źli, kłócili sie nawzajem jedynie yoh len i
lays nic sobie nie robili z przegranej, czułam, że miało to jakiś
związek z naszym ostatnim wspólnym treningiem, lecz nie
wnikałam. Yoh co chwila spoglądał na anne która jakby nigdy
nic kibicowała nam w najlepsze w jeszcze bardziej kuszącej sukience
niz wczoraj, tiaki tam prezent dla zazdrośnika teraz wszyscy
zwracali na nią uwagę. Można było przyuważyć jak asakura
policzkuje treya za to że powiedzial „ale annà świetnie
wygląda”. Zaśmiałam sie i udałam z dziewczynami do pokoju.
Przebrałam sie i poszłam z piliką i anną na spacer. Jun i tamao
zostały w POKOJU i oglądały jakieś telenowele. Co jak z opowieści
innych wynika, że zawsze robiła annà.
-Ale ja dawno nie
byłam na spacerze.-ucieszyłam sie jak wyszłyśmy z bramy.
-Jak
długo?-zapytała pirika
-Jak miałam 7 lat to wyszłam do
pobliskiego sklepu.-zaśmiałam się. W moim życiu, że tak pomyśle
ubyło trochę rolek. Gdy byłyśmy jakiś kilometr od domu, zza rogu
wyszedł len i yoh. Len zerkał na mnie co chwile.
-Gratuluje
wygranej -fuknął.
-Dzięki następnym razem tez was
zgnieciemy.-stwierdziła pirika i szybko sie oddaliłyśmy aby
oddzielić anne od yoh. Udałyśmy sie w stronę ulubionej polanki na
której trenowaliśmy.
"anuś oni nas śledzą bardzo
mocno wyczuwam lena i kogoś obok."
"skoro
piri jest teraz pół szamanką to rozbudzmy w niej reshi
i pogadajmy w myślach w trojkę."
"hej
pirkia nie przestrasz sie to jest reshi nowa umiejętność możemy
porozumiewać sie poprzez mysli"
‘‘o
fajnie patrzcie chyba to umiem”
"ok
ale teraz sie skup chika wyczuła z tylu lena
i yoh."
„plan jest taki, Idziemy na polankę jeśli
po tych 20 km sie nie zmęczą to po 3 min siedzenia na polance
wstaniemy i zakatujemy z nienacka i przywiążemy ich do drzewa moja
wstążką.”
Całą drogę gadałyśmy już normalnie. Tak jak
przypuszczałam po tych zmianach wszyscy faceci pożerali nas
wzrokiem jeden nawet do nas dołączył przedstawił sie i był miły,
lecz nagle "coś" wciągnęło go do krzaków.
Dotarłyśmy do polanki
„są za tamtymi krzakami anno zostan,
pirika ty idziesz na yoh ja złamie lena.”- wysłałam myśl do
dziewczyn. Momentalnie znaleźliśmy sie za nimi nie szukali nas
wzrokiem po polanie nie widzieli ze jesteśmy bliżej niż sie
spodziewają. Momentalnie obwiązałam ich wstążką uniemożliwiając
im ruch.
-Ładnie to tak podsłuchiwać!-wrzasnęłam i z pili
zaczęłyśmy ich ciągnąć do anny.
-Gdzie Ghui- Zapytała nie
zwracając uwagi na nic.
-Jaki ghui?-krzyknęli obydwaj.
-no co
wciągnęliście go jakieś 30 min temu i juz nie pamiętacie?
-No...
My... Ten- zaczal yoh.
-Gdzie on jest!-wrzasnęłam.
-W
bezpiecznym miejscu.-powiedział spokojnie lenny, a mnie szlag
trafiał. Przecież byle śmiertelnik nie zabije nas chyba.
-Gadaj, nie chcesz się narażać na mój
gniew.-Wkurzyła się pili.
-Tak, bo jeszcze zwykły człowiek mnie
pokona.-zaśmiał się len.
- Lepiej jej nie drażnij.-Ostrzegłam.
-Chika spokojnie, jest w drodze na
Karaiby...-Powiedział yoh.
-Po co jej to mówiłeś
tłumoku!-Poleciało od lena do asakury.
-A to była jakaś tajemnica?
-Była czy nie macie już nas nie śledzić,
nie porywać naszych znajomych i zająć się sobą-Rykłam na
chłopaków.
-Wynocha- Wrzasła Usui.
-Zostaniemy odpoczniemy w końcu mamy zająć
się sobą.-rzekł yoh i ruszył w kierunku Anny.
-Nie, my pierwsze znalazłyśmy to miejsce-
powiedziałam i zagrodziłyśmy im drogę.
-Odsuńcie się chce porozmawiać z anną.
„anno chcesz gadać z yoh?”
„nie”
-To, że ty chcesz gadać z Anną nie znaczy,
że ona chce z tobą. Nie będziesz z nią gadał puki nie będe
wiedziała że tego chce!-rykłam.
-Emmm, Chichi on już jest w połowie drogi od
ciebie do anny.-Stwierdziła pilika
„Anno czy moge się nimi zająć?”
Momentalnie zamknęłam oczy, skupiłam się i
po chwili asakura taplał się w małej, ale za to głębokiej
kałuży.- Chyba moje uczucia też mają wpływ na to co robie, miał
się tylko poślizgnąć.
-No co jest- zdziwił się.
-Mówiłam, że do puki nie będzie
chciała to nie będzie z nim gadała.
-Jak ty to robisz! Ile forioku to musi zużywać!
-Nie powinno cie to obchodzić! Nie zużywam
praktycznie nic, jeśli chcesz wiedzieć.
-Co!-wtrącił się len
-Ale jak?-zapytał yoh stojąc już obok
kałuży.
-Nieważne- powiedziałam a asakura znowu
podążał w kierunku Anny, która ufała, że jej pomożemy
dlatego stała niewzruszona. Pobiegłam w kierunku yoh
-Nie chce tego robić, ale muszę cie pozbawić
kontroli. Amidamaru do miecza, teraz do antyku!- Starszy asakura
zaczął przyjmować forme ducha a ja zachichotałam.
-Nie możliwe, żebyś ją jej pozbawił,
ponieważ jeszcze jej nie ma-śmiała się pilika.
-Możecie mi to wszystko wytłumaczyć!
-Nie!- wrzasnęłyśmy z pili. Stracili na
chwile orientacje co ja wykorzystałam na powieszenie yoh za nogi na
drzewie.
-Coooo! Len idź po chłopaków.-powiedział
wkurzony asakura.
-Stój, ty też nas śledziłeś!
Będziesz cierpiał jak yoh. Może nawet zetnę ci ten rożek z łba-
krzyknęła Usui a ja się śmiałam, z klena zaraz pokona niby nie
szamanka.
-Przesadziłaś! Bason Atak Szybkiego
tępa!-Zaczął wrzeszczeć a ja śmiałam się i obserwowałam walkę
jeśli to w ogóle można tak to nazwać. Pilika bardzo szybko
robiła uniki.
„nie wiem ile ma forioku ale za 7 sekund rzuć
mi wstążke.”
Jak poprosiła tak zrobiłam minute później
fioletowo włosy był już przewieszony wstążką jak yoh. Padłyśmy
ze śmiechu również anna, która właśnie do nas
doszła.
-z czego się śmiejecie?!
-hahaha no bo my nawet nie miałyśmy formy
ducha i nie straciłyśmy praktycznie forioku! A teraz spadamy. Anno
a może ty też wymierzysz im jakąś kare?-gadała pilika
-Pewnie, poczekajcie- anna zdjeła korale
wykonała kilka znaków rękami i po chwili bason i amidamaru
byli uwięzieni.
-Możemy iść, może rano po nich wrócimy.
Oczywiście, jeśli humorki nam na to pozwolą.-stwierdziła
spokojnie anna.
-Hahahah nie w tych wstążkach nawet nie ma
Fiyi, a oni nie umią się z tego wyplątać.-śmiałam się razem z
dziewczynami powoli uspokajając się i wstając z trawy.
-Paaaaaaa- Powiedziałyśmy i udałyśmy się w
kierunku domu, słysząc tylko coraz cichsze wrzeszczenie chłopaków.
Oczywiście przez całą droge widziałyśmy dużo chłopaków
spoglądających na nas, lecz nie wiele zwracając na nich uwagi
gadałyśmy.
W
domu
-Jesteśmy- wrzasnęłam po wejściu do domu.
-Taa fajnie, a nie widzieliście może yoh i
lena, wyszli i dosyć długo nie wracają- pytał się nas ryu.
Czułam, że wszystkie trzy zaraz wybuchniemy śmiechem, co na
szczęście się nie stało.
-Spotkałyśmy ich na mieście, mówili,
żebyśmy się nie martwili, bo nie wrócą dzisiaj na
noc.-powiedziała Anna i poszłyśmy do siebie. W pokoju
opowiedziałyśmy wszystko dziewczyną, które nam
pogratulowały pomysłu. Siedziałyśmy z dziewczynami i gadałyśmy.
Dziwiłam się, że jun nie wściekła się jak gadałyśmy o tym że
powiesiłyśmy jej brata na drzewie. Wszystkie się wykąpałyśmy i
poszłyśmy spać o 23.
Godzina
00:00
Dlaczego nie mogę spać, wszystkie usnęły a
ja leże i nie mogę. Idę zobaczyć co u chłopaków. Niewiele
myśląc, że może być mi zimno, ubrałam krótkie spodenki,
bluzkę na ramiączkach bez pępka i wyskoczyłam po cichu przez
okno.
„bądź ostrożna, jeśli moje reshi dobrze
działa to yoh śpi a len próbuje wymyślić coś, żeby się
uwolnić. To trochę długa droga ale cie nie zatrzymywałam, nie
spałam. Dobranoc”
„dziękuje anuś że mnie nie
powstrzymałaś.Śpij dobrze.”
Biegłam przed siebie. Nie miałam praktycznie
nic. Moje 2 z moich 3 wstążek były na drzewie jedna została w
domu. Zero broni rozpuszczone włosy, brak ciężarków o dziwo
nawet rolek. Biegnąc skapnęłam się, że mam na sobie 2 kilowe
adidasy, ale one nie pomogłyby mi, gdybym została zaatakowana.
Miałam tylko Fiyi. Oczywiście jest jeszcze natura, ale nie chce jej
aż tak dużo wykorzystywać. Jestem już niedaleko nie wiem ile
czasu minęło, lecz nie przejmowałam się tym mam nadzieje, że
chociaż jeden nie śpi. Zaczaiłam się za krzakami i obserwowałam
chłopaków. Yoh spał ze spuszczonymi dłońmi, a len się
wiercił. Raczej nie spał. Po cichu wskoczyłam na drzewo, na którym
wisiał, powoli zeszłam na dół zaczepiłam się na nogach i
weszłam w pozycje wiszącą kilka centymetrów obok lena.
-Co ty tu robisz?-zapytał.
-Nie mogłam spać...
-I dlatego przyszłaś tu 20 km w środku nocy?
-A co miałam leżeć i obracać się z boku na
bok?
-Lepsze to niż bieganie w środku nocy.
-Wy dalej się nie uwolniliście? To naprawdę
zwykły węzełek, nie jakaś śmiertelna pułapka.
-Mocny węzeł, gdzie się tego
nauczyłyście?-powiedział a ja się zaśmiałam.
-Ja się tego nauczyłam przy nauce wiązania
butów pilika raczej też.
-Coo... Wytłumacz mi, o co chodzi z piliką i
tym nie używaniem forioku?
-kiedyś zrozumiesz. Dlaczego nie śpisz?
-Nie mogę, próbuje się uwolnić.
-Uspokój się i tak się nie wyplączesz.
Tracisz siły na nic.-powiedziałam i zaczęłam lekko drzeć, gdy
biegłam byłam rozgrzana, a teraz robiło mi się zimniej.
-Zimno ci...
-eeee tam wytrzymam, to tylko
chłodek.-odpowiedziałam chociaż nie byłam pewna tych słów.
-Widze, że nie wytrzymasz...-Len zaczął się
rozhuśtywać.
-Len co ty robisz.-zapytałam. Momentalnie
przybliżył się do mnie i przytulił do góry nogami. Po moim
ciele przeszła ciepła aura.
-Hmmm... serce z kamienia i lód w żyłach
powiadasz.-zaśmiałam się i dałam mu buziaka w policzek.
-dziękuje- dopowiedziałam a len się nie
odzywał.
-śpisz- zapytałam.
-nie.
-Ciesze się chwilą...-odpowiedział i w tym
momencie to ja zamilkłam, teraz wydają mi się prawdą
przypuszczenia anny, lenny chyba coś do mnie czuje.
-Puść...-powiedziałam a len z miną
„przepraszam chwila słabości” mnie puścił.
-nie nie o to chodzi, poczekaj- len wpatrywał
się w moje ruchy.
-zaczep się nogami.-jak kazałam tak zrobił.
Odwiązałam go.
-Teraz delikatnie i po cichu zejdź.
-dlaczego mnie uwolniłaś.
-Nie uwolniłam cie nadal jesteś w moich
sidłach.-zaśmialiśmy się po cichu, aby nie obudzić asakury.
-To co teraz ze mną zrobisz?
-nic- powiedziałam, po czym poprosiłam, aby
poszedł za mną. Poszłam tylko 5 metrów od drzew, ponieważ
zauważyłam tam miejsce na ognisko. Usiadłam z lenem na kłodzie.
-Raczej ognia nie rozpalimy, ale posiedzieć
możemy.
-weź nie marudź i mnie przytul, bo
zimno.-powiedziałam a len bez słowa mnie przytulił. Siedzieliśmy
w milczeniu. Czułam że lenowi też jest zimno miał gęsią skórke.
Wytężyłam umysł z całej siły próbowałam rozpalić
ognisko. Mocno się skupiłam nagle spostrzegłam mały promyczek w
miejscu gdzie miało się pojawić ognisko. Palił się chwile i
zgasł.
-Widziałaś to- zapytał zdziwony len.
-Tak! Tak! Tak! Udało mi się stworzyłam
promyczek, miało być ognisko, ale nie podejrzewałam że mi się w
ogóle uda cokolwiek. Udało sie- cieszyłam się i z przypływu
emocji zaczęłam całować lena w usta, Wydawał się zaskoczony,
lecz odwzajemnił pocałunek. Po kilku sekundach momentalnie
oderwałam się od niego.
-Przepraszam... nie powinnam...-wyszeptałam a
len nic nie powiedział, lecz przybliżył do mnie i znów
pocałował, to chyba jest moje największe zaskoczenie w życiu.
Odwzajemniłam pocałunek nie umiałam inaczej po kilku minutach jak
nie kilkunastu oderwaliśmy się od siebie i patrzyliśmy sobie
zawstydzeni w oczy.
-przepraszam.-len odwrócił wzrok.
-nie przepraszaj... to ja zaczęłam.-przytuliłam
tao.
-spróbuje jeszcze raz stworzyć ognisko
lub promyczek a ty dokładaj jakieś patyki, aby nie
zgasł.-ostrowłosy przytaknął, a ja zaczęłam się skupiać po
ok. 10 minutach pojawił się mały promień lekko większy od
poprzedniego, udało nam się go utrzymać. Usialiśmy na ziemi
bliżej ognia oparci o kłodę, na której siedzieliśmy. Po
chwili kłoda robiła mi za poduszkę, zachciał mi się spać len to
chyba zauważył i również się położył przytulając mnie.
Po raz kolejny zasnęłam w jego ramionach.